Wojenne losy i późniejsze barwne i ciekawe życie Antoniego Baszanowskiego poznał ostatnio burmistrz Czerska Przemysław Biesek-Talewski, który go odwiedził z życzeniami i upominkiem.
Pan Antoni pochodzi z Łubnej. Tu się urodził i spędził swoją młodość. Kiedy w 1939 roku wybuchła wojna, miał 18 lat. Ominęło go więc przymusowe wcielenie do wojska.
Jednak żołnierze Wehrmachtu przyszli do niego kilka lat później. Mieszkaniec gminy Czersk trafił na front zachodni. Długo w wojsku niemieckim nie służył. Jak wielu żołnierzom z naszych stron udało mu się uciec i przejść na stronę aliancką. Do ucieczki doszło w nocy.
Po wojnie Antoni Baszanowski mieszkał w Anglii. Był krawcem i pracował zakładach krawieckich, także dla Diora. Ponad rok temu, żyjąc od lat we Włoszech - po śmierci żony Włoszki - postanowił wrócić w rodzinne strony. Zamieszkał w domu w Łubnej, który został pobudowany w miejscu, gdzie stał jego rodzinny dom.
Pan Antoni utrzymuje jeszcze kontakt telefoniczny z kolegą, z którym walczył. Pamięta wiele. Świadczą o tym mikroopowieści jak te, gdy jechali z lotniska obwodnicą i pan Antoni wspomniał - tu były kiedyś tzw. kocie łby.
- Możemy być dumni z tego, że mieszkaniec naszej gminy walczył na froncie o wolność naszego kraju - podkreślił Przemysław Biesek-Talewski. - Cieszę się też, że zdecydował się pan wrócić do Polski i znów zamieszkać w naszej okolicy.
