W nowym rozkładzie jazdy pociągów, który obowiązuje od minionej niedzieli nie ma kilku kursów pociągów, które jeździły jeszcze do soboty na trasie Toruń - Inowrocław - Zduńska Wola Karsznice (w tym jeden do Katowic) oraz w relacji powrotnej.
O zamiarze ich wycofania z siatki połączeń pisaliśmy szeroko od kilku miesięcy. W kampanię społeczną zainicjowaną dla obrony tych pociągów włączyli się posłowie, prezydent Inowrocławia, związkowi kolejarze i nasi Czytelnicy.
Niestety, nie udało się wymóc sfinansowania owych tzw. międzywojewódzkich kursów przez Ministerstwo Infrastruktury, które wcześniej za nie płaciło.
W nowym rozkładzie mamy tylko dwa szczątkowe kursy na wspomnianym odcinku. Rano pociąg jedzie ze stacji Babiak do Inowrocławia i wraca do tej miejscowości późnym wieczorem. Takie rozwiązanie jest - delikatnie określając - absurdalne.
Pracownicy, w tym kolejarze, dojeżdżający rano do pracy Inowrocławiu z okolic Babiaka, Żarynia, Piotrkowa Kuj. czy Chełmc nie mają jak wrócić po pracy do domu.
- Taki rozkład mógł ułożyć ktoś zupełnie bezmyślny. Odnosi się wrażenie, że kolajarze zrobili nam na złość - mówi jeden z Czytelników "Pomorskiej".
Bardzo niezadowoleni są też wszyscy pasażerowie, w tym studenci i kuracjusze, którzy do soboty mogli wygodnie dojechać porannym pociągiem osobowym do Katowic.
Za podróż płaciło się niewiele, a skład ten dojeżdżał do stolicy Górnego Śląska wcześniej niż pociągi pospieszne w relacji via Toruń lub Poznań (z przesiadką, oczywiście). Pociąg ten zapewniał też świetne połączenie z Krakowem, Zakopanem, Bielsko-Białą, Wisłą i innymi miejscowościami w Polsce południowej.
Zwłaszcza w okresie wzmożonego ruchu turystycznego (letnie wakacje i ferie zimowe) było to dla wielu inowrocławian ogromną wygodą. Żal jest tym większy, że pociąg do Katowic udało się przywrócić po kilku latach przerwy w połowie 2007 r. I znów "wypadł" z rozkładu!
Apelujemy do naszych parlamentarzystów, marszałka województwa i władz Inowrocławia o działania w celu przywrócenia w rozkładzie jazdy wycofanych kursów. Z technicznego punkt widzenia - o czym poinformował nas inż. Marek Ostrowski z bydgoskiego zakłady spółki PKP "Przewozy Regionalne" - nie ma problemów. Składy mogą wyruszyć na tory niemal z dnia na dzień. Potrzebne są tylko decyzje w sprawie sfinansowania połączeń. Skoro dawniej się udało, może się udać i teraz.