Uczestnicy zawodów w Bolesławcu nad Prosną musieli przepłynąć 11,4 kilometrów, później przejechać rowerem 540 km, a na koniec przebiec 126,6 km. 50-latek w Bydgoszczy zajął 13 miejsce (na 16 zawodników) w kategorii open, ale zwyciężył w swojej kategorii wiekowej.
- Zawody trzeba było ukończyć w 60 godzin. Startowałem bez ciśnienia, bo wiedziałem, że na luzie zmieszczę się w tym czasie i zrobiłem to godzinę szybciej. Spokojnie mogłem zrobić wynik około 56, ale niewiele by mi to dało, może byłbym dwa miejsca wyżej. Robiłem sobie więc przerwy m.in. na gratulowanie zwycięzcom i rozmowy z innymi uczestnikami rywalizacji - mówi nam pan Waldemar.
W tym roku na trasie obyło się na szczęście bez większych komplikacji. - Przed rokiem był duży problem, bo już na trzecim okrążeniu (na 25 - red.) biegu rozciąłem sobie stopę. Teraz podczas jazdy na rowerze w 34 stopniowym upale otarłem i odparzyłem sobie pachwiny i pośladki. Bardzo ciężko mi się potem biegło, ale nie sprawiło to takiego problemu, jak stopa przed rokiem - dodaje Ostromęcki.
Strażak-ironman z Bydgoszczy w tym roku wystartował bez tzw. supportu. - Przed rokiem w zawodach towarzyszyła mi żona oraz kolega i byli zmęczeni czekaniem, szczególnie w nocy, nawet bardziej ode mnie. Wsparcie polega na tym, że w razie potrzeby wyznaczone osoby podają np. żel do jedzenia i napoje, czy rzeczy do przebrania. Musiałem się zatrzymywać i sam sobie wszystko przygotowywać, a po koszulki chodzić nawet do samochodu. Straciłem na to sporo czasu, ale - jak wspomniałem - startowałem bez ciśnienia, bo wiedziałem, że spokojnie zmieszczę się w wyznaczonym limicie. Z drugiej strony przy tak długim dystansie, startując samemu, łatwo jest zapomnieć o odpowiednim nawodnieniu, żywieniu czy elektrolitach. Jest to kolejne nowe doświadczenie, które uświadomiło mi, że warto wszystko sobie zapisać i przygotować, by niczego nie pominąć - mówi pan Waldemar.
Jak dużo czasu zajmują przygotowania do tak morderczej imprezy? - Do zawodów zamierzałem przygotowywać się przez pół roku, ale skończyło się na 3 miesiącach. Odpuściłem sobie jazdę na rowerze, bo wiedziałem, że 540 km spokojnie przejadę. Okazało się to jednak błędem bowiem odzwyczaiłem się trochę od tak długiej jazdy i pojawiły się wspomniane odparzenia, otarcia, bóle pośladków. Trzy razy w tygodniu biegałem po 10-12 km, by zgubić wagę. To było najważniejsze wyzwanie. Nie osiągnąłem tego co chciałem, ale zjechałem ze 104 do 91 kilogramów. Poza tym 3-4 razy w tygodniu chodziłem na basen i sporo pływałem - zdradza kulisy przygotowań bydgoski strażak.
Starszy ogniomistrz Waldemar Ostromęcki pracuje na co dzień w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 4 Komendy Miejskiej PSP w Bydgoszczy. Jak zapewnia służba nie przeszkadza w codziennej aktywności fizycznej i przygotowaniach do startów w niezwykle wymagających zawodach.
- Służbę pełnię przez 24 godziny, a później mam dwa dni wolne. Wiadomo, że po ciężkiej "zmianie" trzeba się przespać, ale nie mam problemu z regularnymi treningami. Tym bardziej, że od wielu lat prowadzę bardzo aktywny tryb życia. Pierwszego ironmana zaliczyłem w 2017 roku w Borównie - kończy bydgoski strażak-sportowiec.
