Do tej pory na takich terenach jak plac cyrkowy przy ulicy Broniewskiego można było puścić ze smyczy psa, jeśli był on w kagańcu i pod opieką swojego właściciela. - Teraz w mieście pies zawsze musi być na smyczy - mówi Dariusz Rębiałkowski, rzecznik włocławskich strażników. - W przeciwnym wypadku właściciel zostanie ukarany.
Przypomnijmy, że psa nie można także puścić ze smyczy w lesie ze względu na mieszkającą tam dziką zwierzynę, którą pies mógłby wystraszyć.
O powód zmian zapytaliśmy w urzędzie miasta. Jak się okazało decyzja zapadła ze względu na bezpieczeństwo włocławian.
- Zmianę w uchwale wprowadził urząd miasta po konsultacji z radcą prawnym, a także w efekcie sygnałów od mieszkańców - mówi Roman Stawisiński, dyrektor wydziału gospodarki miejskiej.
Właściciele psów są zaskoczeni taką decyzją ratusza. - Teraz, kiedy duże miasta w Polsce otwierają się na psy, my się zamykamy - mówi Ewa Leśniewska, trenerka psów i właścicielka doga niemieckiego Gofra. Coraz więcej osób decyduje się na szkolenie psów, by móc czworonogi spokojnie puścić, aby one reagowały na przywołanie i nie były agresywne. - Coraz częściej sklepy, restauracje otwierają się na zwierzęta - dodaje pani Ewa.
Właściciele psów nie rozumieją zmian. - To gdzie ma się ten pies wyszaleć, pobawić z innymi? - pyta rozżalona właścicielka labradorki Sary.
Niestety, w naszym mieście nie ma miejsc, gdzie swobodnie można byłoby puścić czworonoga. Tereny niezabudowane były zatem jedynym miejscem, gdzie pies mógł pobiegać.
Wydział gospodarki zapewnił, że rozważy możliwość powstania placu dla zwierząt. Pytanie tylko, kiedy?