- W szkołach pojawia się ten problem - przyznaje Joanna Oleradzka z sanepidu. - Niestety, mimo że zgłaszają się do nas rodzice z prośbą o interwencję, nie możemy nic zrobić, mamy związane ręce. Choroby nie ma już w rejestrze chorób zakaźnych, więc sanepid może jedynie prowadzić akcje uświadamiające. O tym, jak ważna jest higiena osobista i co trzeba robić, aby pasożyty nie atakowały, wciąż trzeba mówić, bo jak się okazuje, wielu włocławian nie zdaje sobie z tego sprawy.
Potwierdzają to dyrektorzy większości włocławskich szkół podstawowych. Niemal każda placówka zetknęła się kiedyś z problemem wszy. - Ostatnio nie mieliśmy zgłoszeń, ale są rodziny, w których higiena nie jest utrzymywana na odpowiednim poziomie - przyznaje Elżbieta Wojciechowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7.
Uczniom z tej szkoły dwa razy w roku włosy przegląda higienistka. Sprawdzanie włosów nie jest jednak takie proste. Przepisy zabraniają higienistkom dokonywać takich "przeglądów", bo naruszają godność osobistą uczniów. - Na przejrzenie dziecku głowy zgodę muszą wyrazić rodzice - mówi Joanna Oleradzka.
Grzegorz Malendowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 12, twierdzi, że uzyskanie takiej zgody to niepotrzebne komplikacje. - Rozmawiamy z rodzicami, tłumaczymy, żeby wszawicy nie traktowali jak czegoś bardzo wstydliwego. Uświadamiamy, że
każdy może się przypadkowo zarazić.
Prosimy o pozwolenia na przeglądanie włosów - wyjaśnia dyrektor. A wszy nadal się pojawiają. Kilka dni temu o pasożytach we włosach swojej pociechy poinformował jeden z rodziców dyrekcję Zespołu Szkół nr 8. - To pojedynczy przypadek - zapewnia wicedyrektor Jacek Kazanecki. Jednak, jak mówi dyrektor, aby uniknąć rozprzestrzeniania choroby trzeba o niej mówić.
W tej szkole, podobnie jak w innych włocławskich placówkach organizowane są pogadanki. A gdy, u któregoś z uczniów pojawią się wszy, wszyscy natychmiast udają się do gabinetu higienistki.
Dzisiejsze przeglądy włosów w niczym nie przypominają tych sprzed lat, kiedy to pielęgniarka w obecności całej klasy wskazywała osobę zarażoną wszami. Dziś każdy uczeń ma włosy sprawdzane w zaciszu gabinetu, Dyskretnie. Ale nawet na to trzeba zgody rodziców.
Dyrektorzy zgodnie przyznają, że to krępuje im ręce. Bo jak w środku roku szkolnego zdyscyplinować wszystkich uczniów do przyniesienia pozwolenia od mamy lub taty? Nie jest o takie proste, więc po cichu omijają ten przepis, pozwalając higienistkom przynajmniej raz na pół roku zajrzeć w czupryny uczniów. Dla ich dobra.