Bolek jest wielki. Waży ze trzydzieści kilo, mimo że ma dopiero trzy lata. Bolek to owczarek niemiecki i policjant w jednym. A pracuje tak: stoi przy swoim przewodniku i wygląda, jakby pił mleko. Ale za chwilę podniesie się na tylnych łapach, znowu usiądzie, pomerda ogonem. Bo tak naprawdę Bolek wącha słoik. Na podłodze ustawiono jeszcze kilka takich naczyń. Bolek przebiegnie przez salę i zawaruje przy jednym z nich. Takim, który ma podobny zapach do pierwszego słoika.
- Dobry piesio! - krzyknie przewodnik, pan Darek i rzuci mu kawałek kiełbasy.
Ale najpierw ktoś popełnia przestępstwo...
Sekcje laboratorium
- daktyloskopii - policjanci m.in. identyfikują osoby na podstawie odcisków palców,
- badań technicznych autentyczności dokumentów,
- chemii (policjanci identyfikują m.in. narkotyki)
- mechanoskopii (funkcjonariusze badają narzędzia zbrodni, włamań, itp.),
- badań komputerowych;
Dowód: zapach
Wtedy policjanci zabezpieczają przedmioty, a wśród nich powiedzmy zegarek. Owijają go w pochłaniacz, który z wyglądu przypomina gazę, i wkładają do słoika.
Kiedy mają podejrzanych, dają im taką samą gazę i proszą, żeby ją ugniatali. Potem materiał ląduje w innym słoiku. Policjant daje Bolkowi powąchać zapach zegarka. Na podłodze ktoś inny ustawia słoiki z zapachami różnych rąk. Bolek ma wykryć, które ręce dotykały zegarka.
Bolek na razie dopiero się szkoli. Taki kurs trwa rok i kończy się egzaminem. Pies będzie służył jakieś osiem, dziesięć lat. W Laboratorium Kryminalistyki Komendy Wojewódzkiej Policji jest osiem takich "Bolków".
Wariograf
Tuchola. W małej, zniszczonej chacie mieszkała starsza kobieta. Nikomu nie ufała, podobno drzwi otwierała tylko listonoszowi. Pewnego dnia znaleziono ją uduszoną. - Ktoś wszedł drzwiami, a wyszedł oknem - opowiada podinspektor Jacek Bukowski. - Nie było motywu zbrodni.
Policjanci podejrzewali o to morderstwo dziwaka z tej samej wsi. Podinspektor Bukowski najpierw ułożył sobie pytania. Potem do ciała mężczyzny podpiął czujniki: przy przeponie, płucach, ciśnieniomierz na ręce i jeszcze wskaźnik potliwości skóry. Podłączył też kabel do laptopa.
- Czy wie pan, co sprawca ukrył za piecem?
- Nie - odpowiedział bandyta.
- Może bluzę, spodnie, stanik?
Na monitorze pojawiły się szlaczki, jak z wykresu EKG. - Taka osoba zawsze zareaguje na podobne pytanie - tłumaczy podinspektor. - Nie można oszukać wariografu. Można jednak zakłócić badanie. Kiedyś facet trzymał pinezkę w bucie. Jak padało pytanie, przyciskał ją i wywoływał ból. A to już zmieniało reakcję jego organizmu.
I wariografu.
Podinspektor Bukowski używa go najczęściej w sprawach dotyczących zabójstw, gwałtów, napadu na kantor i na konwojentów pieniędzy.
Ale nie we wszystkich przypadkach jego użycie ma sens. Jak zapytasz bezwzględnego mordercę, czy zabił, pewnie się przyzna i jeszcze uśmiechnie na dodatek.
Dokumenty
2005 rok. Kilkunastoletni Rafał powiesił się. Nie dogadywał się z matką i napisał jej to w liście pożegnalnym. Wymawiał, że krzyczała, nie rozumiała. Ale czy to rzeczywiście on napisał list? Eksperci zabezpieczyli zeszyty szkolne. Sprawdzili litery, ich łączenia.
Czy zgadza się wielkość liter z zeszytu z tymi w liście? A ich kształt, kąty? Tak. To Rafał napisał ten list.
Funkcjonariusze badają też prawdziwość podpisów, banknoty, dowody osobiste, paszporty. Podinspektor Mateusz Walczak: - Kiedy biorę banknot do ręki, to z reguły już wiem, czy jest sfałszowany czy nie.
Kiedyś przywieziono mu mnóstwo kapsli, etykiet i banderoli. Sprawdzał je miesiąc. - A najśmieszniejszą rzeczą, jaką badałem, było zaświadczenie o ukończeniu kursu przedmałżeńskiego. W całości było sfałszowane.
Podinspektor porównuje, sprawdza pod mikroskopem i w końcu wkłada dokument do wielkiego urządzenia, które przypomina metalową szafę. Ona zawsze odkryje to, co do tej pory było niewidoczne: czy są znaki wodne, odpowiednie kolory, czipy. - Kiedyś miałem na biurku trzysta tysięcy złotych. Zabrano je handlarzom narkotyków. Okazało się, że to autentyczne pieniądze.
A innym razem: - Mężczyzna trafił do izby wytrzeźwień. Twierdził, że to nie jego podpis widnieje na kwicie stamtąd...
I trzeba było sprawdzać.
Narkotyki
2006 rok. Do sekcji chemii laboratorium trafia 15 kilogramów amfetaminy. Tylko czy to na pewno amfetamina? Na próbkę wcisnęli kroplę odczynnika. Zabarwiła się na pomarańczowo, a potem zbrunatniała. Prawdopodobnie amfetamina.
Badanie drugie: rozcieńczyli proszek w rozpuszczalniku i wlali do cienkiej rurki w specjalnej maszynie. W zależności od tego, jak szybko substancja przepłynie rurkę, mogą stwierdzić co to za narkotyk. Amfetamina płynie trzy minuty. Badanie trzecie: urządzenie oddziela substancje i wyniki pokazuje na komputerze: amfetamina, amfetamina z domieszką, amfetamina...
Co roku specjaliści robią około tysiąca ekspertyz dotyczących amfetaminy (około pół tysiąca spraw). W 90 proc. to naprawdę jest narkotyk. Reszta dotyczy marihuany, a zdarza się też kokaina i heroina.
Laboratorium Kryminalistyki
Działa w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Pracują w nim 62 osoby (policjanci i osoby cywilne). Od początku roku w laboratorium przeprowadzono ponad 3,5 tys. badań.
Prawie dwa tysiące z nich zakończyło się pozytywnie, czyli funkcjonariuszom udało się coś wykryć.
Odciski palców
Wigilia 1998 rok, Toruń. Włamanie do lombardu i napaść na właściciela. Kiedy policjanci przyjeżdżają na miejsce, mężczyzna jeszcze żyje.
- Kto to zrobił?
- Dwoje chłopaków, jeden z nich do mnie strzelił. Wzięli pieniądze i uciekli - odpowiada ranny.
- Dotykali czegoś?
- Tak, kuwety.
Kuwetę przewieziono do laboratorium, posypano specjalnym proszkiem, rozmazano pędzlem. Pokazały się odciski palców, które zaraz odwzorowano na folii. Mężczyzna zmarł dwa dni później, więc funkcjonariusze prowadzili już sprawę o zabójstwo. Zrobiono jedenaście różnych ekspertyz. I nic nie wykryto.
2002 rok, Bydgoszcz, Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Wojewódzkiej Policji. Właśnie wprowadzono AFIS Automatyczny System Identyfikacji Daktyloskopijnej) - program komputerowy z dostępem do odcisków palców bandytów i podejrzanych z całego kraju. Komisarze wprowadzili odciski z kuwety do komputera. Znaleźli mieszkającą w Olsztynie osobę, której odciski palców odpowiadają śladom ze skrzyni z lombardu. - Okazało się, że chłopak przyjechał do swojego kuzyna. Nie mieli pieniędzy, więc napadli na lombard - opowiada komisarz Janusz Komuda.
Tylko teraz tak. Jak rozpoznać, czy odcisk palca na papierze, ścianie, walizce czy kuwecie, odpowiada liniom papilarnym człowieka? Weźcie szkło powiększające i przyjrzyjcie się. Niektóre linie łączą się ze sobą, inne są równoległe. Jak się uważnie przyjrzeć, znajdą się i małe punkciki. - Nie da się tego zmienić, nawet zdrapać pumeksem - mówi komisarz Komuda.
Trzeba byłoby zerwać naskórek.
Agnieszka Szynkowska
[email protected]
Imię chłopaka, który popełnił samobójstwo zostało zmienione.