Na 115 kilometrze wysiadłem - zdradza pan Ryszard. - Nie dałem rady. Myśli miałem zajęte czymś innym i to też nie było dobre.
Rolnik z Wituni był jednym z ponad trzystu startujących zawodników z całego świata. Pokonanie maratonu Spartakusa, czyli 245 kilometrów z Aten do Sparty, z limitami czasowymi, to zmaganie z własnym organizmem. - Dostałem wymiotów i biegłem tak w torsjach w nieznane - opowiada Ryszard Kałaczyński, który jako jeden z nielicznych nie miał przy sobie ekipy wspomagającej. - To trudna sprawa. Noc, organizm wyczerpany i nie ma komu dać ci kopa, żeby biec dalej.
I choć rolnik z Wituni ma na swoim koncie wiele lekkoatletycznych sukcesów, tu poległ. - Już wiem, że jeśli jeszcze raz ruszę na Spartakusa, to z ekipą wspomagającą. Takie wsparcie jest po prostu potrzebne - mówi.
Łatwo jest być sportowcem w znanym klubie. Trudniej realizować swoją pasję po godzinach, kiedy ma się na głowie gospodarstwo i obrządek. Przebiec non stop 115 kilometrów, to jest duża rzecz. Gratulujemy!
Czytaj e-wydanie »