Jakie towarzyszą panu emocje po porażce w pierwszej rundzie?
Ciężko opisać, co się czuje. To był trudny mecz. Smutne, że tak się skończył. Na pewno nie czułem się jeszcze komfortowo na tych kortach, ale było powoli coraz lepiej. Nie było to jeszcze to, czego bym oczekiwał. Pierwszy mecz na Wimbledonie gra się zawsze inaczej. Była wyrównana walka w piątym secie, ostatecznie on był lepszy o te dwie piłki. Teraz porozmawiam z trenerem o tym meczu, co mogłem zrobić lepiej i życie będzie toczyło się dalej. Przygotowujemy się do kolejnych zawodów.
Korty na Wimbledonie są inne niż na pozostałych turniejach na tej nawierzchni?
Każda nawierzchnia jest inna i każdy turniej. Warunki zawsze są inne, czy to na mączce, czy na twardych kortach. Nie miałem za mało czasu po wygranej w Halle, by się przygotować do Wimbledonu. To po prostu kwestia pierwszego meczu. Nie wszedłem w ten pojedynek najlepiej. Próbowałem potem walczyć, jak mogłem, by wejść w rytm. Deszczowa przerwa dla mnie była na plus.
Hiszpan lepiej czuje się na mączce, ale tu zagrał bardzo dobrze.
Fokina to świetny przeciwnik. Wiedziałem, że to będzie bardzo trudny pojedynek i takim był. Najbardziej przeszkadzały mi… moje uderzenia, bo nie lądowały tak, gdzie bym chciał. Wynik sprzed roku (półfinał - przyp.) nie ciążył mi. Czułem się jedynie podekscytowany, że wracam.
Długo zajmie panu dojście do siebie po porażce?
Chwilę mi to zajmie. Przyjeżdża się na te ogromne turnieje z chęcią dobrej gry i dziś tej dobrej gry za bardzo nie było. Tego szkoda, ale minie kilka dni i dojdę do siebie. Teraz na pewno odpocznę kilka dni. Cieszę się, że była ze mną w Londynie rodzina.
Agnieszka Bialik z Londynu
