Wiosłowali ile Bozia dała!

W Pekinie złoty medal zdobyła też czwórka podwójna.

Tak radosnego zakończenia wioślarskich zmagań na olimpijskim torze w Pekinie chyba nikt się nie spodziewał. I owszem, do Chin w roli głównych faworytów do złotego medalu wyleciała męska czwórka podwójna, lecz dla pozostałych osad rokowania były znacznie mniej optymistyczne. Wodniacy pokazali jednak wielki charakter i wolę walki. Ogromny w tym udział miała dziesiątka wioślarzy z Pomorza i Kujaw.

To był nasz max
Marian Drażdżewski, trener czwórki bez sternika wagi lekkiej, przed wylotem do Chin zapewnił, że jego podopieczni bardzo wysoko zawieszają sobie poprzeczkę. Nie zamierzają zadowolić się jedynie awansem do finału A. Czwórka olimpijskich debiutantów: Łukasz Pawłowski (AZS UMK Energohandel Toruń), Bartłomiej Pawełczak, Miłosz Bernatajtys (LOTTO/Bydgostia/WSG/Bank Pocztowy) i Paweł Rańda (AZS Politechnika Wrocław), mąż Magdaleny Wesołowskiej, byłej wioślarki LOTTO/Bydgostii, student UKW, pokazała jednak, że trener nie rzucał słów na wiatr.

Pod dowództwem szlakowego Rańdy, zwanego z racji wieku i największego doświadczenia "kierownikiem", powtórzyli scenariusz biegu półfinałowego. Spokojnie wyszli ze startu, później z każdym metrem przepchniętej wiosłami wody przesuwali się do przodu. Na 500 m przed metą byli już na drugim miejscu za Duńczykami, a wyprzedzali faworyzowanych Kanadyjczyków oraz Francuzów, Brytyjczyków i Holendrów.

- Wiosłowaliśmy, ile Bozia dała! Na więcej nas nie było stać. Duńczycy, choć staraliśmy się ich na finiszu dogonić, nie byli do pokonania - komentował finiszowe 500 metrów Miłosz. - Kiedy minęliśmy celownik, nie wierzyłem, że jesteśmy srebrnymi medalistami. Wybuch radości nastąpił po ukazaniu się wyników na tablicy świetlnej. To wspaniałe uczucie, nie czujesz w ogóle zmęczenia, choć włożyłeś w ten bieg wszystkie swoje siły. Przebija radość, a do oczu cisną się łzy szczęścia.

Warto zauważyć, że Łukasz Pawłowski zdobył dla Torunia pierwszy olimpijski medal, co z dumą podkreślił Henryk Boś, wiceprezes PZTW, a zarazem prezes AZS UMK Energohandel.

Skromną cegiełkę do tego sukcesu dołożył Jerzy Broniec, też bydgoszczanin; trener dwukrotnych mistrzów olimpijskich Roberta Sycza i Tomasza Kucharskiego.

Jego wskazówki dotyczące techniki wiosłowania sprawiły, że osada złapała właściwy rytm i popłynęła po medal. Takie podejście Drażdżewskiego świadczy o jego wielkiej klasie trenerskiej i zasługuje na ogromne uznanie.

Zadanie wykonane
- Panie Prezesie Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Panie Ministrze Sportu melduję wykonanie zadania - to było pierwsze zdanie Marka Kolbowicza do polskich dziennikarzy czekających na złotą czwórkę podwójną. - Zobaczcie, jakie to było proste. Ruszyli i przepłynęli - skwitował minister.

Wielcy faworyci do olimpijskiego złota, czwórka podwójna: Konrad Wasielewski, Marek Kolbowicz, Michał Jeliński, Adam Korol, nie zawiodła. Potrójni mistrzowie świata, pierwszy raz w karierze zostali mistrzami olimpijskimi. Dla Korola i Kolbowicza był to już czwarty start w igrzyskach. Przed 4 laty w Atenach wraz ze Sławomirem Kruszkowskim i Adamem Bronikowskim przegrali brąz różnicą 0,07 sekundy. Tym razem, z nowymi partnerami, już nie dali nikomu złudzeń, kto jest najlepszy. Pewnie wyprzedzili rywali z Włoch, Francji, Australii, USA i Niemiec.
- Wyścig nam wyszedł, nie było problemu na całym dystansie. Cieszymy się bardzo. Cieszą się też nasze rodziny, dla których nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - mówił Korol.