https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiosna, wiosna, ach to ty! Rafał Bruski też chodził na wagary

Katarzyna Piojda [email protected] tel. 52 32 63 155
Dzieci z Przedszkola nr 66 - to one chcą zostać w przyszłości "prezydentami” - od kilku dni przygotowują się na powitanie wiosny. Dzisiaj ją powitają.
Dzieci z Przedszkola nr 66 - to one chcą zostać w przyszłości "prezydentami” - od kilku dni przygotowują się na powitanie wiosny. Dzisiaj ją powitają. Jarosław Pruss
- Pierwszy dzień wiosny był dla mnie pretekstem do wagarów. Ale tylko ten jeden dzień w roku - uśmiecha się prezydent Rafał Bruski. Tylko raz na wagary poszła kuratorka oświaty. A ksiądz? Broń Boże.

To były piękne dni - mówią o swoich szkolnych czasach znani bydgoszczanie. A dokładniej: wspominają swoje pierwsze dni wiosny z dzieciństwa.

No proszę, proszę. Zdarzały mu się wagary, a teraz jest prezydentem. - Chodziłem do szkoły podstawowej na Skrzetusku - mówi Rafał Bruski, prezydent miasta. - Stąd niedaleko było nad Brdę. Topienie marzanny to obraz, który zapamiętam na całe życie. Oczywiście topienie odbywało się po zajęciach (śmiech). Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie korzystałem z pierwszego dnia wiosny jako pretekstu do opuszczenia zajęć. Tym bardziej, że w grupie raźniej.

Pani kurator oświaty w pierwszy dzień na wagary nie chodziła.

Porządna uczennica

- W ogóle ze szkoły uciekłam tylko raz - przyznaje Anna Łukaszewska, kujawsko-pomorski kurator oświaty. - Cała klasa poszła na wagary gdzieś w plener, więc nie mogłam zrobić inaczej. Potem miałam wyrzuty sumienia. Sytuacja, na moje szczęście, się nie powtórzyła.

Co tu dużo ukrywać: lubiła szkołę i tyle.

Wyrzutów natomiast nie miała, gdy z koleżankami i kolegami z klasy co roku topiła marzannę. - Robiliśmy kukłę z gałganów i szmaty, bo słomy w mieście nie było - dodaje Łukaszewska. - Potem, grzecznie w parach, chodziliśmy nad rzekę. Kukłę wrzucało się do wody, trochę jej się jeszcze pokiwało na "do widzenia" i wracało. Ze śpiewem na ustach, oczywiście.

Zobacz również: To już wiosna. W bydgoskim ogrodzie botanicznym zakwitły krokusy [zdjęcia]

Cezary Domachowski, prezes Administracji Domów Miejskich, ze śpiewem w czasach dzieciństwa był raczej na bakier, ale też ciepło wspomina początek wiosny. - W podstawówce było topienie marzanny i szkolne zabawy z okazji nadejścia wiosny. Wtedy o żadnych wagarach mowy nie było - podkreśla pan prezes.

Przerwa na żądanie

I dalej: - Szkoła średnia to zupełnie inna bajka. Kilka razy zdarzyło mi się opuścić lekcje. I to niekoniecznie w dzień wagarowicza, bo za moich czasów chyba to "święto" nie było jeszcze tak popularne. Chodziło się na wagary, jak był ku temu powód.

A powód, w opinii prezesa ADM, zawsze się jakiś znalazł. - Choćby dziewczyna, ciekawa książka albo zwyczajny spadek formy intelektualnej, przez nauczycieli potocznie nazywany lenistwem - wymienia Domachowski.

Ksiądz z dala od wagarów

A księża wagarowali? - Ja przykładowo: nie - uśmiecha się ks. Ryszard Pruczkowski, proboszcz parafii pw. Bożego Ciała na Szwederowie. I dodaje: - Za moich czasów dzień wagarowicza nie istniał. Marzannę za to topiliśmy z przyjemnością.

Ksiądz opowiada, że w dzieciństwie mieszkał w Kruszwicy. - I tam, nad Gopło co roku wybieraliśmy się z klasą, a właściwie z całą szkołą, z marzanną. Czasem był nawet lód na rzece. Nie, jak teraz - podkreśla.

A jak jest teraz? A tak jest teraz: nadal topienie marzanny, nadal akademie i apele przygotowywane na powitanie wiosny, nadal dzień wagarowicza.

Są i nowości. Choćby dyskoteki na powitanie nowej pory roku. Albo akcje. Na przykład dzieci z Przedszkola nr 66 na Szwederowie (w tym przedszkolu prawie każdy chce "z zawodu zostać prezydentem i rządzić Bydgoszczą") będą dzisiaj spacerować po mieście i rozdawać przechodniom nasiona. Żeby na wiosnę z tych nasion kwiaty wyrosły.

- 21 marca ma w sobie to coś. W końcu wszyscy z upragnieniem oczekują wiosny. I uczniowie, i nauczyciele. I wszyscy inni też - kończy Bruski.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska