To miał być spacerek. Jedenastu śmiałków, w tym nasz redakcyjny kolega Marek Weckwerth, wybrało się w rejs liczącym 122 lata statkiem "Jantar". Z Bydgoszczy wypłynęli w czwartek o godzinie 11.
Plan był prosty. Około godz. 18 dotrzeć do Torunia, gdzie w piątek z okazji odbywających się w mieście Kopernika Motorowodnych Mistrzostw Polski na pokładzie mieli wystąpić wybitni soliści: sopranistka Magdalena Polkowska, tenor Tomasz Madej oraz akompaniujący im Artur Pilch.
W założeniu krótki rejs zamienił się w mordercze zmagania, niczym z filmu "Fitzcarraldo" Herzoga o wyprawie w górę Amazonki. Choć i Marek Piwowski, autor "Rejsu", takiego scenariusza by nie wymyślił.
Już w czwartek wieczorem, "Jantar" (statek o zanurzeniu tylko 60 cm) utknął na pozostałości ostrogi wiślanej, czyli kamiennym nasypie tuż pod wodą. Mimo prób uwolnienia maszyny z tej rafy, nie udało się ruszyć z miejsca. Na ratunek 11-osobowej załodze "Jantaru" przybyli pracownicy pobliskiej firmy Solbet. Na motorówkę wsiadło ośmiu pasażerów. Reszta nocowała na środku Wisły.
Więcej informacji o Turystyka - tutaj
Na pokładzie pozostało trzech: kapitan i właściciel bydgoskiego statku Waldemar Matuszak, Włodzimierz Palmowski, światowej sławy żeglarz, który opłynął Przylądek Horn oraz nasz redakcyjny kolega, zapalony kajakarz Marek Weckwerth.
- Wisła jest bardzo zdradliwa. Nie wybacza błędów - mówi kpt. Matuszak. - Dodatkowym utrudnieniem są łachy piaszczyste i konary drzew zalegające płytko pod wodą.
Załoga przenocowała na pokładzie "Jantaru". Wczoraj rano na ratunek przypłynął holownik "Daniel" z floty Żeglugi Bydgoskiej. To jednak nie był koniec przygód w drodze do Torunia. Wodniacy musieli odpychać statek bosakami od łach. Utknął ponownie przed samym Toruniem.
- Osiedliśmy na mieliźnie, później prąd zniósł nas na brzeg - relacjonuje Marek Weckwerth. Tym razem nie obyło się bez pomocy strażaków. Wystarczyła ich motorówka o mocy 25 KM, by wspomóc 90 KM diesla "Jantaru" i pchnąć statek z powrotem na środek rzeki.
- Wisła jest rzeką nieżeglowną - tłumaczy prof. Zygmunt Babiński, specjalista w dziedzinie hydrologii. - To przez dziesiątki lat zaniedbań. Wymaga prac rewitalizacyjnych, budowy progów wodnych w jej dolnym odcinku. Tylko wtedy uda się przywrócić funkcję transportową, jaką pełniła przez setki lat.
Czytaj e-wydanie »