- To nasze maleństwa, stęskniliśmy się za nimi - _Roman Jastrzębski przytupuje z zimna (na bliźniaczki czeka już od godziny).
- _Nie znamy ich osobiście, ale w Janikowie wszyscy się znają z widzenia. Cieszymy się więc, że dziewczynki są już z nami - _Eugenia Jaworska tak promienieje, jakby przyszła witać kogoś z rodziny.
Są na świecie tacy ludzie
Godzina 15.30. Przy ulicy Sportowej zbierają się sąsiedzi Wiesławy Dąbrowskiej, znajomi, ludzie obcy, dzieci, młodzież i ci trochę starsi. Cierpliwie czekają - losem bliźniaczek interesują się tu przecież wszyscy. Wszyscy siadali przed telewizorami, kiedy mówiono o operacji dziewczynek, włączali głośniej radio, gdy były rozmowy o nich. Są więc na bieżąco. I cieszą się, że dziewczynki zdrowe, że operacja rozdzielenia bliźniaczek się udała. Że są na świecie tacy ludzie, jak książę Abdullah Ibn Abdulazis al Saud, następca tronu Arabii Saudyjskiej, który przejął się losem polskich maluchów i dał pieniądze na leczenie. - Wielka radość dla całego Janikowa - mówi wzruszona pani Jadwiga. - _Jak dobrze, że wracają. W Arabii były przecież przez jakieś trzy miesiące! Wielka radość, naprawdę wielka radość - powtarza pani Jadwiga. - A widzieliście naszą Wiesię w telewizji? Ładnie wyszła, prawda? Ładnie. Choć nie wszyscy tak myślą.
- Dobrze, że dziewczynki są zdrowe - mówi Małgorzata, matka rocznego Krzysia. - Ale, czy od razu trzeba było dawać mieszkanie? I to takie duże? Pięknie wyposażone? - Małgorzata wie, co mówi, bo wszystko w kablówce widziała: i wannę z hydromasażem, i piękny tapczan, i kuchenkę nową. No i śliczne zasłony. - Ja tam im nie zazdroszczę, ale czy Dąbrowska utrzyma to mieszkanie sama? Jest przecież bezrobotna.
Andrzej Brzeziński, burmistrz Janikowa, uspakaja: - Mama Darii i Olgii nie będzie płaciła za mieszkanie, bo płacić będzie gmina. Do momentu, kiedy dziewczynki nie ukończą osiemnastu lat, oczywiście. Pani Dąbrowska będzie opłacała tylko media. _I pokazuje mieszkanie. Mebelki, kuchenkę, okap, wannę z hydromasażem (przyda się przy rehabilitacji dziewczynek) - to wszystko kupili sponsorzy. A budynek sprezentowany przez gminę, przerobiono ze starej kotłowni. Koszt - 120 tys. złotych (same firanki kosztowały 1300 zł). Metraż? 90 metrów kwadratowych. Trzy pokoje i łazienka.
- _I wszystko jest już zrobione?
Tłumy, nie tylko mieszkańców Janikowa, czekały na bliźniaczki
- Jeszcze trzeba elewację zrobić i pomalować - panowie z ekipy remontowej są z siebie dumni. Nic dziwnego. - Wszystko zrobiliśmy w kilka tygodni. Pracowaliśmy - i to ostro - od połowy lutego.
A dziennikarze czatują
Godzina 16 z minutami - bliźniaczek jeszcze nie ma. Burmistrz krzyczy przez komórkę: - Gdzie wy jesteście? W Strzelnie? Musicie dojechać do Inowrocławia.... Okazuje się, że karetka, która wyjechała z Warszawy po godz. 13. - zabłądziła, bo mama dziewczynek zasnęła, a nikt nie miał sumienia jej budzić. Podróż z Arabii Saudyjskiej trwała przecież wiele godzin.
W nowym domu bliźniaczek jest już babcia - Janina Kasznia, starsza siostra dziewczynek - Anita, kuzynka, bratowa... Przygotowały dla Olgi i Darii bukieciki kwiatów, dadzą pluszaki. - Mam nadzieję, że jutro będzie tu już spokojnie - mówi babcia. _- Boże, tego przecież nie da się wytrzymać na dłuższą metę. Dziennikarze czatują pod naszymi oknami od kilku dni. Wszędzie fotoreporterzy, kamery - mam już dość. Chciałabym w spokoju przywitać się z córką, z wnuczkami. Widzę jednak, że nie da rady. Może za kilka dni wszystko wróci do normy? _Janina Kasznia jest trochę podenerwowana: tylu ludzi, takie zamieszanie. A ona nie widziała się przecież z dziewczynkami tyle czasu! Czy to dziwne, że chciałabym spędzić z nimi parę chwil bez kamer? - _Może za kilka dni, może za kilka dni... - _powtarza.
W końcu spotkały się
Godz. 16.30. Poruszenie. - Jadą, jadą! - słychać po jednej i drugiej strony ulicy. Rzeczywiście - na końcu ulicy pojawia się karetka. Jedzie na sygnale. Mieszkańcy Janikowa klaszczą. Kwiaty, tort... Burmistrz wręcza Wiesławie Dąbrowskiej trzy komplety kluczy do domu. Dwa z nich mają doczepione srebrne serduszka, z wygrawerowanymi imionami: Olga i Daria. Ich mama, widać, jest bardzo zmęczona. Ale uśmiecha się i wchodząc do domu mówi: - Jestem szczęśliwa. Dziewczynki są zdrowe. Ciągle dokazują. Przed nami jednak jeszcze dużo pracy - rehabilitacja. A mieszkanie? - Piękne - odpowiada. O czym teraz marzy? - Żeby położyć się spać. Kiedy już to zrobię, będę pewnie spała ze dwie doby - śmieje się.
A kiedy już się wyśpi, będzie musiała pojechać do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka, później do Bydgoszczy... - Nie wiem, ile będzie trwała ta rehabilitacja - _przyznaje. - Może rok, może dwa, a może dziesięć? Ale jestem dobrej myśli.
Przed domem dziewczynek. - _Już weszli? - _pyta mały chłopiec. - _Szkoda, nawet nie zdążyłem Oldze i Darii zaśpiewać.
