Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Gąssowski: A prywatki wciąż lubię

Rozmawiała Monika Smól [email protected] tel. 056 686 32 91
Wojciech Gąssowski podczas koncertu
Wojciech Gąssowski podczas koncertu Fot. Monika Smól
Rozmowa z Wojciechem Gąssowskim, piosenkarzem.

- Podobno piosenka Gąssowskiego dobrze wróży sukcesowi serialu. Tak było przed laty z "Wojną domową", tak jest z uwielbianym przez telewidzów "M jak miłość".
- Tę drugą piosenkę nagrałem przypadkowo. Nina Terentiew zwróciła się do Mieczysława Jureckiego - o skomponowanie muzyki, a do Bogdana Olewicza - o napisanie słów piosenki do serialu, który miał wejść na antenę. Przy okazji pracy nad moją płytą nagraliśmy ją. Telewizja miała dziesięć odcinków pilotażowych serialu, a oglądamy go do dziś! Piosenkę zanuci chyba każdy fan serialu.

- Nie miał pan ochoty w serialu zagrać? Doświadczenie na planie już pan ma.

- Wystąpiłem tylko w epizodycznych rolach w filmach "Dwa żebra" Adama Janusza Morgensterna, "Molo" Wojciecha Solarza, "Piłkarski poker" Janusza Zaorskiego, a w zeszłym roku w komedii Olafa Lubaszenko "Złoty środek". Do filmu mnie nie ciągnie.

- Młode pokolenie nie pamięta, że zespół "Test", którego był pan wokalistą, uznawany jest za prekursora hard rocka w Polsce.
- Brzmieniem i stylem "Test" wyprzedził w Polsce czas o kilka lat. Długo nie graliśmy, byliśmy za skomplikowani dla odbiorców, ale rockendrolowa dusza mi pozostała.

- Kilka lat później nagrał pan kilka płyt z piosenkami Elvisa Presleya. I zaśpiewał pan z jego chórkami. Jak do tego doszło?
- W 1989 roku zaśpiewałem na Country Music FunFair w Nashville - największym w Stanach Zjednoczonych festiwalu muzyki country. Przez tydzień oglądało go ćwierć miliona ludzi. Znalazłem się tam przypadkiem. Mój przyjaciel Korneliusz Pacuda wysłał tam moją płytę "Party" z nagraniami Elvisa. Cztery miesiące później poinformowali go, że spośród nagrań z całego świata wybrano siedem - w tym moje. W Nashville akompaniującym mi chórkiem był ten, który śpiewał z Elvisem! Zaśpiewałem między innymi "Are you lonesome tonight", przed ponaddwudziestotysięczną publicznością. To było ogromne przeżycie!

- Ma pan czas na wakacyjną labę?

- Lato to nie jest dla mnie okres wypoczynkowy. Dużo występuję, ale dziesięć dni na relaks postaram się znaleźć.

- By wybrać się do ukochanej Toskanii?

- Uwielbiam Włochy, najbardziej Toskanię - od trzydziestu lat. Mam tam wielu przyjaciół. Choć w Polsce też chętnie odpoczywam i niedawno uświadomiłem sobie, w ilu miejscach naszego kraju jeszcze nie byłem - choćby na Mazurach. Morze jest zawsze zimne, a jak się nad nie wybiorę - to pada deszcz. Nie mam szczęścia do pogody, ale nasze plaże zawsze podziwiam.

- Parli italiano anche? (Także mówi pan po włosku?)
- Albo mnie pani sprawdza, albo łączy nas italianofilstwo?

- Zdecydowanie to drugie.
- Więc powiem szczerze. Rozumiem Włochów i trochę mówię w tym języku. Jestem samoukiem. Moje pierwsze kontakty z językiem miałem dzięki telewizji. Oglądałem obrazki, myślałem, co ci ludzie mogą do siebie mówić. Potem słuchałem piosenek włoskich, bo muzyka to dobry nauczyciel. Późniejsze kontakty ze znajomymi Włochami ułatwiły naukę.

- Nie tylko pozytywne wspomnienia wiążą się z tym krajem? Kiedy wsiadł pan ponownie na statek po dramatycznej podróży włoskim liniowcem "Achille Lauro"?
- Jeździłem wtedy często z grupą baletową "Sabat". Mieliśmy dwóch włoskich menagerów, którzy organizowali nam występy na całym świecie, dzięki nim wiele zwiedziliśmy. Najmilej wspominam występy w Kenii, Sudanie, w hotelach sieci "Hilton" i "Sheraton". Nie wracam pamięcią do zdarzeń z października 1985 roku, gdy statek, którym płynęliśmy, został porwany przez terrorystów z proirackiego skrzydła Frontu Wyzwolenia Palestyny. Mieliśmy szczęście i przeżyliśmy, ale od tego czasu moja noga nie stanęła na żadnym statku.

- Ostatnia pana płyta nosi nazwę "Co przed nami". Co chciałby pan, by przyniosła przyszłość?

- Nagrywam płytę, ale ciężko idzie, więc marzę, by udało się skończyć w tym roku. Będą na niej piosenki Nat King Cole'a, trzy kawałki włoskie, Mambo Italiano, Mario Marini. Wspaniały muzyk, Krzysztof Herdzin (bydgoszczanin - dop. red.) nagrał aranże. Będzie pięć utworów z big-bandem z czasów mojej młodości.

- Ostatnio często pana widać z młodymi dziewczynami.
- Hm?

- Wokalistkami. Na Top Trendy w Sopocie śpiewał pan z Patricią Kazadi i Karoliną Nowakowską piosenkę z "Wojny domowej", a na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu - z Kasią Kowalską "Gdzie się podziały tamte prywatki".
- Duety są bardzo modne. Nie ukrywam, że jest mi przyjemnie, gdy mogę pokazać się z wokalistką z młodego pokolenia. Dziewczyny są zdolne, dają radę choć to nie ich repertuar.

- Myśli pan sobie czasem, gdzie się podziały tamte prywatki? tamta publiczność?
- Publiczność jest fajna, chce się bawić - chciała wczoraj, chce dziś, jutro będzie podobnie. A prywatki wciąż lubię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska