https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Pogryzione 2,5-letnie dziecko odesłane z pogotowia bez pomocy

Agata Grzelińska
Zuzia i jej rodzice zostali odesłani bez niczego
Zuzia i jej rodzice zostali odesłani bez niczego
Rodzice 2,5-letniej Zuzi są oburzeni tym, jak ich dziecko zostało potraktowane w ambulatorium Pogotowia Ratunkowego przy ul. Traugutta. Wspiera je grupa mam, które skrzyknęły się na Facebooku. Dyrektor ds. lecznictwa w Pogotowiu uważa, że pracownicy zachowali się prawidłowo.

Aleksandra i Przemysław Kaniewscy kilka dni temu szukali ratunku dla ich 2,5-letniej córki Zuzi, którą pogryzł pies. Natychmiast, razem z drugim 7-miesięcznym dzieckiem, wsiedli do auta i zawieźli Zuzię na pogotowie przy ul. Traugutta.

- Mimo że dziecko miało zakrwawioną całą twarz i ubranie, nie zostaliśmy przyjęci na badanie, gdyż nie przyjmował tam chirurg dziecięcy - opowiada tata dziewczynki. - Odesłano nas najpierw do szpitala na Stabłowice, a gdy zrobiłem „zadymę”, że to za daleko, personel sobie przypomniał, że możemy jednak jechać bliżej, czyli na kliniki.

W klinice przy ul. Curie-Skłodowskiej lekarze pod narkozą zszyli dziecku trzy rany. Rodzice tymczasem postanowili nagłośnić sprawę, by podobna sytuacja nie spotkała innych rodziców.

- Uważamy, że w takiej sytuacji powinniśmy być przyjęci na ul. Traugutta, aby rany zostały chociaż wstępnie opatrzone - mówi Przemysław Kaniewski. - Na szczęście wszystko skończyło się w miarę dobrze, ale co by było, gdyby rany były naprawdę poważne, a w drodze do drugiego szpitala stan dziecka by się pogorszył?

Andrzej Czyrek, wicedyrektor ds. lecznictwa w Pogotowiu Ratunkowym we Wrocławiu, nie ma zastrzeżeń do decyzji podjętych przez personel Pogotowia.

- Z raportu moich pracowników wynika, że postąpili właściwie. Ambulatorium chirurgiczne Pogotowia Ratunkowego we Wrocławiu udziela świadczeń osobom dorosłym, zgodnie z kontraktem z NFZ. Tego dnia nie było chirurga, który by miał doświadczenie w postępowaniu z dziećmi. Pielęgniarka, która rozmawiała z mamą i widziała dziecko, oceniła, że rany nie były głębokie, nie było krwawienia ani zagrożenia życia dziecka, nie miało ono problemów z oddychaniem - mówi Andrzej Czyrek. - Odmienność oceny sytuacji jest na poziomie wzajemnych emocji. Reakcja pracowników była prawidłowa - ocenia.

Dyrektor Czyrek dodaje, że rodzice dziewczynki mogą złożyć skargę. Będzie to podstawą do wszczęcia postępowania wyjaśniającego. - Dotąd żadne pismo od rodziców do nas nie dotarło - mówi Andrzej Czyrek.

CZYTAJ DALEJ: NA DZIECKO NAWET NIKT NIKT SPOJRZAŁ?
Mama Zuzi, która twierdzi, że na jej córkę w gabinecie nikt nawet nie spojrzał, zapewnia, że złoży skargę. - Nie wiem, kiedy pielęgniarka zdążyła ocenić stan córki, skoro nawet na nią nie spojrzała. Gdy wbiegłam z Zuzią do gabinetu, pielęgniarka od razu powiedziała, że nie ma chirurga dziecięcego i że mamy jechać do szpitala na Stabłowice. Wszystko to trwało może 20 sekund - wspomina Aleksandra Kaniewska. I dodaje, że ludzie w poczekalni zaczęli jej podpowiadać, że najbliżej są kliniki.

Sytuacja poruszyła kilka mam, które w tamtym momencie były na pogotowiu. Opowiadają, że widząc, jak matka niosąca na rękach dziecko z zakrwawioną buzią wpadła do gabinetu, po czym niemal natychmiast z niego wypadła, postanowiły zareagować.

- Nie próbowałyśmy nawet wyobrazić sobie, jak czuli się ci rodzice pozostawieni bez pomocy. Żadna z nas nie chciałaby być na ich miejscu. Nasza służba zdrowia działa fatalnie, ale ta sytuacja wyjątkowo zszokowała świadków - mówi Agnieszka Kowalska, która zamieściła na Facebooku post z informacją, że poszukują odesłanej bez pomocy mamy i oferują pomoc w przypadku potrzeby zebrania świadków na tę okoliczność. - Reakcja ludzi była natychmiastowa, podbijali pozycję i zamieszczali post na swoich tablicach. W ciągu dwóch dni udało się odnaleźć mamę, która potwierdziła, że potrzebuje pomocy.

Komentarze 255

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
Dreistadt

A w pod Kieleckim w lesie wilk 180 kg wagi zjadł babcię jak na Czerwonym Kapturku ! :(

k
kaja
A przepraszam bardzo co oni jacyś nie normalni dawno na Traugutta został zamknięty szpital i przeniesiony na Stablowie tam jest tylko ambulatorium które świadczy usługi NFZ osobom doroslym nie dzieciom jak im za darmo to ich problem a nie wina lekarzy czy pielęgniarki jakby mi na dyżurze trafili sie tacy jak oni kopa w d*** i jazda do szpitala przeznaczanego dla dzieci i oni jeszcze smia robic aferę z własnej głupoty żal mi takich osob
t
tomek
To wina rodziców. Jak nie widzieli gdzie zawieźć dziecko to powinni zadzwonić na 999. Poza tym powinien się nimi zająć prokurator, ponieważ nie dopilnowali dziecka.
Z
Zakompleksiony?
Na prawdę nie wiem jak mozesz takie bzdury wypisywać?!!
a
aaa
Jak chcesz szyć takiego malucha bez uśpienia? A w nocnej przychodni nie oczekujesz chyba anestezjologa?!
a
aaa111
Bo wyglądali na biednych,dlatego takie profesionalne podejście magistrów.
C
Ciekawy
A ja nie raz byłem świadkiem jak idioci puszczają psy bez kagańców i smyczy w miejscu gdzie bawią się małe dzieci. Oczywiście obowiązkowy tekst, że "piesek bardzo spokojny, nie gryzie" + często agresja.

PS1: rodzicie do ciebie mówili bochorze?
PS2: dlatego nie lubisz małych dzieci?
PS3: masz ból d..y o 500+?
a
aa
ok, tutaj akurat reakcja dotyczy pielęgniarki ale takie zachowanie również nie jest rzadkością jeśli chodzi o lekarzy. Chodzi mi o ogólne podejście personelu tego typu placówek.
l
lol
gdzie w tej historii masz lekarza?
a
aa
Zlewka to normalne podejście lekarzy i to trzeba zmienić. Mogli obejrzeć rany, uspokoić rodziców i spokojnie powiedzieć co robić. Znam to dobrze, dali odczuć rodzicom żeby spier... bo to nie ich sprawa...
M
Mimi
Ale obejrzec i zdezynfekowac rany chyba mogli, co?
M
Mimi
Jesli rany nie byly glebokie, to czemu wymagaly szycia???
o
ogmindo
Puszczają bachora luzem, zwyrodnialcy, a powinni na smyczy trzymać
M
Mike
Nie z przymiotnikami piszemy razem.
a
abc
fajne rym wiocha z ciebie wychodzi mieszkasz na polu ? majty smierdzą , psy lusem na podwórku
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska