Choroba ta atakuje najczęściej dzieci w wieku przedszkolnym oraz szkolnym. Jej rozwojowi sprzyja niewątpliwie pora jesienno-zimowa. Dzieje się tak dlatego, że zostawiana w szatniach odzież ściśle do siebie przylega. W takich warunkach wszy bez problemu przedostają się z jednej części garderoby na kolejną.
Przeczytaj również: Wszy ciągle gryzą uczniów
Rozwojowi gnid (milimetrowych jaj wszy) sprzyjają również długie włosy. - Stąd na wszawicę bardziej narażone są dziewczynki - wskazuje Arkadiusz Kuziemski, epidemiolog, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarano-Epidemiologicznej w Bydgoszczy.
O ile jednak w latach poprzednich wszystkie przypadki wszawicy trzeba była zgłaszać do Sanepidu, o tyle teraz nie jest to obowiązkowe. - Oczywiście w sytuacji wystąpienia choroby, dyrektorzy placówek mogą się do nas zgłaszać - wyjaśnia Arkadiusz Kuziemski. - Wykwalifikowany pracownik pojedzie wówczas na miejsce i przekaże wszelkie informacje związane z wszawicą.
Zmieniła się również forma kontrolowania dziecięcych główek w szkołach. Obecnie pielęgniarka może przeprowadzać badanie jedynie za zgodą rodzica. - Stanowi to z pewnością problem techniczny, ale nie wpływa na wykrywalność choroby - zapewnia epidemiolog. - Jeżeli wszawica pojawi się w klasie, rodzice są o tym niezwłocznie informowani i nie mają nic przeciwko badaniu ich dziecka.
Przeczytaj również: Mali, groźni krwiopijcy
Kontrolę głowy pociechy, w przypadku wystąpienia uporczywego świądu, powinni również przeprowadzić sami rodzice. Gnidy występują zwykle u nasady włosów, mają biały kolor i przypominają łupież. Wszy natomiast żerują najczęściej za uszami i z tyłu głowy tuż nad karkiem.
Na wszy powinni uważać również dorośli. Można je złapać nawet podczas niepozornej podróży autobusem. - Wystarczy oprzeć się o zagłówek, o który wcześniej opierała się osoba zakażona - ostrzega Arkadiusz Kuziemski.
Leczenie choroby nie jest trudne. Można sobie z nią poradzić dzięki dostępnym w aptekach szamponom. Ale niestety, wcale nie oznacza to, że wszy już więcej nie zaatakują
Udostępnij