https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wy też możecie zakochać się w Peru

Rozmawiała Karina Obara
Stanisław Rakowicz: - Szukam firm, które zechcą w Peru inwestować
Stanisław Rakowicz: - Szukam firm, które zechcą w Peru inwestować Fot. Lech Kamiński
Rozmowa z dr. Stanisławem Rakowiczem, konsulem honorowym Peru w Toruniu.

- Jak to możliwe, że biznesmen, były wojewoda stał się miłośnikiem Peru do tego stopnia, że postanowił objąć honorowy konsulat Peru?
- Kiedyś do Peru pojechała pani marszałek Alicja Grześkowiak, kończyła pobyt i pomyślała o tym, że trzeba by odbudować sieć konsulatów Peru w Polsce. Tak też się stało. Izba Przemysłowo-Handlowa poleciła mnie jako kandydata na konsula, a ambasada zaakceptowała tę kandydaturę. Pozostało mi tylko intensywne uczenie się języka hiszpańskiego (śmiech).

- To chyba wywróciło pana życie do góry nogami.
- Nie, bo zająłem się czymś co jest pasjonujące! Peru to ciekawy kraj. Polacy wnieśli wielki wkład w budowanie Peru, w rozwój cywilizacyjny tego kraju. Nie ma takiego drugiego kraju na świecie, w którym tak wiele naród zawdzieczałby polskim architektom, inżynierom, polskiej inteligencji. To my założyliśmy tam pierwszą wyższą uczelnię, zorganizowaliśmy Peruwiańczykom służbę zdowia, rozwinęliśmy farmację, geologię, odkryliśmy tam ropę naftowa, uczyliśmy, jak wydobywać węgiel, łowiliśmy tony ryb. Polska emigracja w Peru była emigracją przede wszystkim intelektualną, nie było tam nigdy polskiej emigracji biedy.

- Mało osób o tym wie, bo z reguły polska emigracja kojarzy się z poszukiwaniem chleba.
- Tak, w wielu krajach tak o nas myślą - biedak przyjechał za chlebem. Ale nie jest tak w Peru, a już tym bardziej w jego stolicy - Limie, gdzie Polacy są traktowani z najwyższym szacunkiem. Po Powstaniu Listopadowym elita intelektualna Polski, która brała udział w powstaniu, zaczęła emigrować. Wielu naszych znakomitych inteligentów wyjechało na zaproszenie rządu Peru, który poszukiwał twórców kolei czy dróg w całym kraju.

- Takie mieliśmy zasługi dla Peruwiańczyków, że przed wojną opłacało się nam prowadzić w Toruniu konsulat Peru?
- Tak było, ale nie mamy zbyt wielu informacji o tym konsulacie, gdyż nie były na ten temat prowadzone żadne księgi.

- Teraz mamy konsulat honorowy od 1998 roku, za którego pomocą promuje pan kulturę peruwiańską w Polsce.
- Konsul honorowy różni się od konsula zawodowego tym, że działa za własne pieniądze. Nie ma mowy, aby ambasada dołożyła choćby jedną złotówkę. Konsul honorowy, jeśli ma środki, to w zasadzie jest emanacją ambasady i zajmuje się tym wszystkim co ambasada, z wyjątkiem polityki zagranicznej i spraw wojskowych. Zajmuję się więc gospodarką, kulturą, oświatą i nauką.

- Najbliższa była panu zawsze gospodarka. Na co pan stawia w kontaktach z Peru?
- Gospodarka nadal jest mi najbliższa, ale na tej płaszczyźnie pojawia się wiele problemów. Po pierwsze, dobre relacje gospodarcze są utrudnione ze względu na ogromną odległość. Zaniedbano to przed laty i teraz trudno jest odbudować gospodarcze relacje. Przy tej samej niemal odległości Francuzi, Niemcy czy Hiszpanie mają obroty handlowe z Peru ponad dwadzieścia razy większe niż my.

- Z czego to wynika?
- U naszych zachodnich sąsiadów z pewnej pokoleniowej już tradycji. U nas, po transformacji, ktoś uznał, że kilkanaście statków polskich, które łowiły z powodzeniem u brzegów Peru, na najbogatszych łowiskach świata, nie musi już tego robić.

- A jak pan pomaga te kontakty gospodarcze odbudować?
- Teraz próbuję z Krajową Izbą Gospodarczą zorganizować misję gospodarczą, która ruszyć ma na jesieni. Szukam firm, które zechcą w Peru inwestować. Nie ukrywam, że pojawiają się problemy. Większość przemysłu już nie należy do Polski, dlatego trudno jest namówić szefów firm do nawiązania kontaktów z Peru. W Peru np. jest świetna kukurydza, mają tam jej więcej rodzajów niż u nas, moglibyśmy produkować z tej kukurydzy płatki, tak jak to się dzieje w Toruniu, ale przecież prezes "Nestle" w Toruniu nie jest właścicielem fabryki, nie może o tym zdecydować. Zdecydują o tym w Zurychu albo w Ameryce i pojadą tam Amerykanie, Szwajcarzy. Wyszukuję firmy z polskim kapitałem, których prezesi mają wpływ na decyzje firmowe.

- A małych firm nie bierze pan pod uwagę?
- Dla małych firm to jest zbyt kosztowna wyprawa. Jestem zdania, że interesy z Peru opłacałyby się np. toruńskim "Opatrunkom", które mają siedziby w Rosji, w Indiach. Toruński Apator, który produkuje znakomitą aparaturę kopalnianą, też wpisałby się znakomicie w potrzeby Peru, w którym jest wiele kopalń miedzi, srebra, złota, węgla czy rud. Szukam zakładów, które zobaczą w robieniu biznesu z Peru długofalowy interes.

- A może zniechęca to, że Peru nie należy do krajów bogatych?
- Peru rozwija się całkiem przyzwoicie. PKB utrzymuje się rocznie na 8-9 proc. poziomie. Nie ma dużej inflacji, bardzo poprawiło się tam bezpieczeństwo - to jeden z najbardziej bezpiecznych krajów w Ameryce Łacińskiej, co jest naprawdę wielkim wyczynem w kraju cztery razy większym niż Polska, gdzie mieszka 28 mln mieszkańców.

- Do Peru nie potrzebujemy wizy, ale koszty podróży i jej długość nie napawają optymizmem.
- Bilety lotnicze są drogie (około 2 tys. dolarów). Najwygodniej polecieć przez Amsterdam, ale nie jest to najlepsze połączenie, i kosztowne. Najtaniej dolecimy przez Madryt, ale LOT nie dostosował godzin przylotu i musimy tam nocować. Ambasador Peru w Warszawie czyni zabiegi, aby można było latać krócej LOT-em z Warszawy do Madrytu i z Madrytu Iberią do Limy. Wtedy podróż wyniosłaby nas ok. 10 godz. Teraz jesteśmy w podróży 16 godz.

- Ale za to czeka nas prawie raj na ziemi. Przynajmniej kulinarny.
- Tak, bo hotele w Peru są tanie, a jedzenie - bajecznie tanie i znakomite. Peruwiańczycy uważają, że Lima jest światową stolicą sztuki kulinarnej. Myślę, że jest w tym dużo prawdy. Peru jest mieszanką narodowości - 45 proc. to rdzenni mieszkańcy, a reszta to Hiszpanie, Afrykanie, Chińczycy i wiele narodowości europejskich. Wśród mieszkańców mocno zakorzeniona jest tradycja łączenia, a nie niszczenia i burzenia innych kultur. W kuchni daje to fantastyczne efekty. Do tego dodajmy dwa razy więcej warzyw, niż zna kuchnia Polska i ogrom owoców ekologicznych (bo w Peru funkcjonują tylko dwie fabryki nawozów sztucznych) i naprawdę możemy tam przeżyć kulinarną ucztę na co dzień.

- Ile pieniędzy potrzebujemy, aby miesiąc przeżyć w Peru bez wyrzeczeń?
- Hotel - około 25 dolarów dziennie, a obiad z czterech dań zjemy już za 5 złotych. Przy tym dzięki gościnności Peruwiań-czyków, każdy z nas może pokochać Peru. Bez specjalnych wyrzeczeń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska