Dlatego tegoroczne wybory amerykańskie są szczególne, nie tylko ze względu na brutalną kampanię i podział społeczeństwa. Jeszcze nigdy tak blisko prezydentury nie był człowiek bez politycznego doświadczenia, nie piastujący dotąd choćby funkcji republikańskiego gubernatora stanowego.
Po drugiej stronie barykady jest doświadczona polityk Partii Demokratycznej Hillary Clinton - była pierwsza dama. Od 2000 roku była senatorem stanu Nowy Jork, a w 2009 roku została szefową dyplomacji Stanów Zjednoczonych w rządzie Baracka Obamy. Została zapamiętana jako bezkompromisowy polityk - głosowała za rozpoczęciem amerykańskich wojen w Afganistanie, Iraku i Libii. W 2008 roku przegrała z Barackiem Obamą prawybory prezydenckie Partii Demokratycznej.
Czy rzeczywiście będzie to wybór "między dżumą, a cholerą"? Prawdopodobnie tak myśli spora część Polaków. A na kogo głosowaliby kujawsko-pomorscy politycy, gdyby mieli amerykańskie obywatelstwo?
- Nie głosowałbym, tylko uciekł z Ameryki - zapewnia pół żartem, pół serio poseł Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Mówiąc poważnie - wolę przewidywalną prezydent Hillary Clinton, aniżeli całkowicie nieobliczalnego Donalda Trumpa. Clintonowa ma swoje za uszami, ale można mieć pewność, że świat nie zadrży pod jej prezydenturą.
Europoseł PiS Kosma Złotowski mówi: - Jestem szczęśliwy, że nie muszę głosować w tych wyborach.
Tomasz Lenz, poseł Platformy, będzie na dzisiejszym wieczorze (a właściwie nocy) wyborczym w ambasadzie Stanów Zjednoczonych. Nie chce jednak wprost zdradzać, na kogo oddałby swój głos: - Ale dużą obawą napawa mnie to, że Donald Trump kwestionuje potrzebę funkcjonowania NATO dla bezpieczeństwa światowego. Kwestionuje też wydatki USA na zapewnienie bezpieczeństwa w naszym regionie. Trump prowadzi też interesy w Rosji i krajach postsowieckich i jest w bardzo dobrych relacjach z prezydentem Putinem, chwali go często. Natomiast o aneksji Krymu mówi, że to wewnętrzna sprawa Rosji.
- Zagłosowałbym na Hillary Clinton - mówi z przekonaniem europoseł Janusz Zemke. - Przede wszystkim dlatego, że gdyby Donald Trump został prezydentem Stanów Zjednoczonych, będzie bezpośrednim zwierzchnikiem sił zbrojnych i to on będzie dysponował walizką z czerwonym guzikiem broni nuklearnej.
***
D. Trump: Jeśli przegramy, to będzie największa strata czasu, energii i pieniędzy
wideo: US CBS/x-news