Wybuch gazu w Szczyrku: Najmłodsza ofiara miała 3 latka
W zniszczonym przez wybuch gazu domu przy ul. Leszczynowej w Szczyrku mieszkało w sumie dziewięć osób – dziadkowie, małżonkowie z trójką dzieci w wieku 9, 6 i 3 lata oraz kobieta z synem w wieku szkolnym. To właśnie ona w chwili, gdy doszło do tragedii, była poza domem – wracała z pracy.
- To nas najbardziej przytłacza, poza całą tą tragedią. Ci ludzie zginęli, ale jak teraz ta kobieta ma dalej funkcjonować? Jak ma żyć? Została sama… - mówi jedna z mieszkanek Szczyrku.
- Stoję tu i płaczę, bo nie mogę uwierzyć w ten koszmar! - mówi jedna z sąsiadek.
Ludzie są niezwykle przejęci. W ich głosach słychać emocje, dławiącym głosem opowiadają o sąsiadach, którzy w jednej chwili stracili życie.
Wybuch gazu w Szczyrku: Osiem ofiar tragedii. Cztery to małe...
Burmistrz Szczyrku, w wydanym w czwartek 5.12 zarządzeniu, ogłosił, że flaga państwowa przepasana kirem znajdzie się na budynku Urzędu Miejskiego w Szczyrku oraz jednostkach mu podległych.
Burmistrz zwrócił się do mieszkańców, by w dniach 5 – 8 grudnia nie organizować imprez publicznych o charakterze rozrywkowym, sportowym, kulturalnym i rekreacyjnym.
- To była znana, wielopokoleniowa rodzina w Szczyrku, z bogatymi tradycjami sportowymi, narciarskimi. Kaimówka (wyciąg narciarski – red.) – od samego nazwiska właściciela – była bardzo mocno związana ze Szczyrkiem – mówi Sabina Bugaj, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Informacji w Szczyrku. - Bardzo fajna rodzina, bardzo sympatyczni, zwariowana na punkcie sportu. Jedni z pierwszych, którzy mieli wyciąg narciarski i serwis sprzętu narciarskiego. Byli bardzo aktywni i latem, i zimą. To niewielki ośrodek, ale funkcjonujący tyle lat bardzo dobrze, również dlatego, że wszyscy razem się trzymali – dodaje.
- Sympatyczni, przemili ludzie. Z dziada pradziada szczyrkowianie - opowiada ks. Jan Byrt, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Szczyrku Salmopolu.
Wspomina, że bardzo mu się podobało to, że zawsze na koniec sezonu narciarskiego organizowali bezpłatne zawody dla małych narciarzy mieszkających w Szczyrku. - Zresztą jak widzieli, że jakiś dzieciak był z uboższej rodziny, to też mógł jeździć za darmo. Nie byli nastawieni na jakieś wielkie zyski - podkreśla ks. Byrt.
