MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wychowanie przez sztukę to coś więcej niż oglądanie obrazów czy słuchanie Mozarta. O rozwoju artystycznym dzieci rozmawiamy z Anną Weber

Magdalena Konczal
"Noszę w sobie głębokie przekonanie, że sztuka i zachwyt nad pięknem są w nas wszyte. Nie musimy się tego jakoś specjalnie uczyć. Dla dzieci to jest naturalne, a my po prostu chcemy zaoferować im takie środowisko, w którym będą mogły czuć się powołane do tworzenia." - o wychowaniu przez sztukę rozmawiamy z Anną Weber.
"Noszę w sobie głębokie przekonanie, że sztuka i zachwyt nad pięknem są w nas wszyte. Nie musimy się tego jakoś specjalnie uczyć. Dla dzieci to jest naturalne, a my po prostu chcemy zaoferować im takie środowisko, w którym będą mogły czuć się powołane do tworzenia." - o wychowaniu przez sztukę rozmawiamy z Anną Weber. Archiwum prywatne Anny Weber
Zmniejsza poziom hormonu stresu, a uwalnia oksytocynę. Wpływa na zdolność zapamiętywania. Poprawia koncentrację i ma pozytywny wpływ na rozwój kompetencji matematycznych i językowych. Ale to tylko efekt uboczny wychowania przez sztukę. Jak przekonuje kompozytorka i twórczyni Pomelody umuzykalnienie czy zanurzenie dziecka (ale także nas samych!) w artystycznym świecie, powinno być jak jazda na rowerze. Nie każdy zostanie mistrzem kolarstwa zawodowego, ale to nie znaczy, że nie każdy może na nim jeździć i czerpać z tego przyjemność. O wychowaniu przez sztukę rozmawiamy z Anną Weber.

Czym w ogóle jest wychowanie przez sztukę?
Według mnie to jest radosny, kreatywny i wolny sposób wychowywania dziecka. Noszę w sobie głębokie przekonanie, że sztuka i zachwyt nad pięknem są w nas wszyte. Nie musimy się tego jakoś specjalnie uczyć. Dla dzieci to jest naturalne, a my po prostu chcemy zaoferować im takie środowisko, w którym będą mogły czuć się powołane do tworzenia.

I chociaż dla dzieci jest to oczywiste, to dla nas, jako społeczeństwa już nie bardzo. Kreatywność postrzega się jako cechę, którą mają tylko wybrani, tymczasem ona jest jak inteligencja – po prostu w nas jest. Poza tym większości osób słowo „sztuka” nie kojarzy się z tworzeniem, ale jedynie z teorią sztuki czy poznawaniem jakichś dzieł konkretnych artystów. I właśnie na tej płaszczyźnie następuje niezrozumienie.

Piszesz o tym, że wychowanie przez sztukę powinno być tak naturalne, jak nauka języka u małego dziecka. Dla każdego rodzica oczywiste jest to, że jego maluch wkrótce zacznie mówić, ale nie jest to już tak oczywiste w przypadku kompetencji artystycznych. Jak myślisz, z czego to wynika?

Zauważ, że w przypadku trzytygodniowego dziecka nie widać jeszcze tego, że ono w przyszłości będzie mówić. Ale gdyby zapytać mamę, czy to dziecko ma potencjał, żeby za jakiś czas nauczyć się języka, to bez wahania odpowiedziałaby, że tak. W przypadku kompetencji muzycznych mogłaby już mieć wątpliwości…

Z muzyką sprawa jest dość zawiła. Po pierwsze istnieje coś takiego jak mit talentu. O talencie mówi się jak o czymś, co jest owiane tajemnicą. Postrzega się go w takich kategoriach, że nie wiadomo, na kogo on spadnie. Nawet muzycy to powielają, mówiąc, że na przykład odziedziczyli talent muzyczny po dziadku.

Ale chyba jednak są osoby, o których można by powiedzieć, że są utalentowane muzycznie?
Prawdą jest, że nie zostaliśmy równomiernie obdarzeni potencjałem, zarówno muzycznym, jak i każdym innym. Mamy różne uwarunkowania, na przykład inne ciała czy struny głosowe. Jedna osoba będzie świetnie się ruszała, druga poprawnie. Jedna będzie miała wspaniałą barwę głosu, druga – przeciętną. Ale te nasze predyspozycje wcale nie oznaczają, że albo zostaniemy mistrzami, albo jesteśmy zdyskwalifikowani.

Wychowanie przez sztukę to coś więcej niż oglądanie obrazów czy słuchanie Mozarta. O rozwoju artystycznym dzieci rozmawiamy z Anną Weber
fot. Marta Zgrajka

Spróbujmy zobaczyć to w analogii do innych czynności. Ktoś gra świetnie w koszykówkę, ale to nie oznacza, że reszta nie może sobie pograć dla przyjemności. Jakaś osoba będzie miała predyspozycje, by zostać biegaczem wytrzymałościowym, a inna będzie chciała po prostu pobiegać, bo to sprawia jej przyjemność. Każdy z nas może sobie poćwiczyć w domu z Chodakowską czy Lewandowską i nie robimy z tego wielkiej dyscypliny.

A w przypadku kompetencji muzycznych mamy raczej wygórowane oczekiwania…
Wydaje nam się, że albo musimy pójść do „Mam Talent”, albo z muzyką nie robimy nic, bo to nie ma sensu. Myślę, że takie myślenie w ogóle o sztuce jest związane z naszą edukacją. Nasi rodzice podtrzymują mit talentu. Poza tym nie mamy kultury śpiewania i wyrażania się muzycznie czy ruchowo. Później idziemy do szkoły i każą nam śpiewać na ocenę.

Myślę, że jest cały szereg błędów popełnianych na różnych etapach, które doprowadzają nas do rozdroża. Albo ktoś dostrzeże u nas potencjał, idziemy do szkoły muzycznej, ćwiczymy i oddajemy temu całe swoje życie, albo stoimy na marginesie i nie czujemy przyzwolenia, by móc zaśpiewać czy chwycić za instrument.

Mamy też mit, że rodzic musi być jakoś szczególnie utalentowany artystycznie, żeby móc wychowywać dziecko przez sztukę. Polemizujesz z nim w swojej książce. Myślę sobie jednak, że my, którzy – tak jak mówiłaś – nie mamy kultury wyrażania się muzycznie, nie wiemy, od czego w ogóle zacząć. Co byś poradziła takim osobom, które chcą, ale trochę nie wiedzą jak?

Warto powiedzieć o tym, że wychowanie przez sztukę nie dotyczy tylko wychowywania dzieci. My rozwijamy się całe życie, więc to jest o wychowaniu nas wszystkich. Natomiast dobrym momentem w naszym życiu jest właśnie ten, gdy pojawiają się dzieci, bo wówczas możemy je obserwować i podążać za nimi. One zachwycają się światem, nie boją się sięgać po nowe doświadczenia, nie mają barier, które dla nas są oczywiste.

Wychowanie przez sztukę to coś więcej niż oglądanie obrazów czy słuchanie Mozarta. O rozwoju artystycznym dzieci rozmawiamy z Anną Weber
fot. Marta Zgrajka

Myślę, że trzeba by było zacząć od zmiany myślowej. My-dorośli myślimy barierami, a dzieci możliwościami. Chodzi o to, żeby przestać zastanawiać się nad swoim lękami i po prostu spróbować. Zobaczmy, że dzieci nie robią czegoś dla efektu, ale dla samego procesu. Jedno z klasycznych zachowań dziecięcych to jak dziecko buduje wieżę, by za chwilę ją zburzyć. My wówczas mówimy: „Nie rób tego, Tomeczku, zobacz jaką piękną wieżę zbudowałeś”, a tymczasem największą radochą dla dziecka jest właśnie ten moment budowania. Za chwilę Tomek stworzy nową wieżę, jeszcze wyższą.

Czyli zanim zaczniemy zastanawiać się, jakie piosenki puszczać dziecku lub jak wdrożyć je w proces tworzenia, musimy zmienić nasze myślenie?
Od tego trzeba by zacząć. Zmiana myślowa i postawienie się w sytuacji, gdy nie efekt, ale to, co teraz robię, ma znaczenie. Tworzenie ma przynosić radość, a nie ma być zrobione pod jakiś efekt. W swoich domach chcemy czuć się przyjemnie, i tak ja zapalamy świeczkę, by w pomieszczeniu ładnie pachniało, tak możemy wprowadzić tam odrobinę muzyki, byśmy mogli poczuć się dobrze.

Spróbujmy spojrzeć na to tak. Nie musimy mieć magistra sztuk i być po szkołach muzycznych, żeby otaczać swoje dziecko dobrą muzyką, wziąć instrument i na nim grać, albo po prostu śpiewać i czuć, że możemy to robić. Możliwości jest wiele: malowanie, wyszywanie, robienie czegoś z masy solnej. Znajdźmy coś, co sprawia mi i dziecku przyjemność, a szybko zobaczymy, że taka aktywność nas karmi, zmienia i dodaje odwagi, by następnym razem wybierać inaczej.

Inaczej, czyli jak?
Prosty przykład. Kiedy zaczynamy myśleć, że chcemy przemalować ścianę w pokoju, pojawia się dużo „ale”, typowych dla myślenia dorosłego człowieka. Ale mi to nie wyjdzie. Ale może będzie za ciemno. A jak zabrudzę sobie cały dom? A jak dziecko mi to dotknie? I tak dalej. Można też pomyśleć inaczej. Po prostu pomaluję i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Myślę, że właśnie ta zmiana myślowa stanowi podstawę. Później można się zacząć zastanawiać nad wprowadzeniem konkretnej muzyki, instrumentu, jakie prace plastyczne wykonywać itd. Ale to wszystko jest owoc pewnej zmiany myślowej.

Chciałabym, żebyśmy chwilę porozmawiały o edukacji muzycznej i plastycznej w szkołach. Z jednej strony przedmioty artystyczne często traktowane są po macoszemu. No bo czym jest na przykład plastyka w porównaniu z matematyką? Z drugiej strony na muzyce dzieci wychodzą przed całą klasę i śpiewają na ocenę – to chyba nie najlepszy sposób na edukację artystyczną. Myślisz, że w szkole systemowej dałoby się zorganizować te zajęcia w taki sposób, by nie były „zapychaczami w planie”, a jednocześnie uczniowie mogliby na nich swobodnie rozwijać się artystycznie: muzykować, rysować i tworzyć?

To wymagałoby szeregu zmian systemowych. Chyba każdy zna ze szkoły to, że jak przepadała matematyka czy język polski, to trzeba było je odrobić. A muzyka i plastyka? Kto by się nimi przejmował… My już z założenia nie traktujemy tych przedmiotów poważnie.

Z drugiej strony samo patrzenie na muzykę czy plastykę, tak jak na inne przedmioty, które trzeba zaliczyć, nie jest dobre. Musimy coś zrobić, żeby zostać ocenieni – to już jest pewien zgrzyt w przypadku przedmiotów artystycznych.

Oczywiście w sztuce też jest warsztat, którego po prostu trzeba się nauczyć i można go ocenić. Warto się go uczyć i być coraz lepszym, ale mam wrażenie, że zbyt często odbieramy sobie i dzieciom prawo dostępu do sztuki.

Wówczas, kiedy zaczynamy coś tworzyć: malować, śpiewać czy pisać wiersz, skupiamy się jedynie na tym, co było źle. I dochodzimy do takiego punktu, w którym mówimy sobie: „Okej, ale chociaż znam się na matematyce”. W ten sposób zaczynamy traktować przedmioty artystyczne jak niedostępną nam dziedzinę.

I wszyscy od lat wychowujemy się właśnie w takim systemie…
My sami, jako artyści, również nie rozumiemy mocy wychowania przez sztukę. Będąc w szkołach muzycznych, doświadczyliśmy tego samego, co dzieje się w edukacji systemowej, a nawet w bardziej zintensyfikowany sposób. Utwory, które miały nam sprawiać przyjemność, granie na instrumencie, które miało być przedłużeniem naszych myśli, ciała i naszej ekspresji – to wszystko jest oceniane. I my sami nie potrafimy inaczej.

Edukacja artystyczna w szkołach wymaga dużej zmiany. Właśnie dlatego uważam, że nie powinniśmy czekać, aż dziecko pójdzie do szkoły. Zacznijmy wdrażać je w ten świat dużo wcześniej. Jeśli ono, później w szkole zderzy się ze złym potraktowaniem jego potencjału, to będzie miało świadomość, że wróci do domu i tam jest bezpieczna przestrzeń dla wyrażania jego ekspresji.

Wychowanie przez sztukę to coś więcej niż oglądanie obrazów czy słuchanie Mozarta. O rozwoju artystycznym dzieci rozmawiamy z Anną Weber
fot. Marta Zgrajka

Wcale nie chodzi o to, żeby wszyscy byli artystami. To jest tak, jak z jeżdżeniem na rowerze. Nie musimy być mistrzami kolarstwa zawodowego, ale możemy pojechać rowerem na wycieczkę i świetnie się wówczas czuć. Dopóki jednak system szkolnictwa będzie wskazywał nam jakiś klucz czy odpowiedzi, to nie będziemy mogli czuć radości z tworzenia.

Sztukę często postrzega się jedynie w kategoriach, co ona nam może dać. I myślę, że sporo osób wciąż czeka na tę odpowiedź. Jakie są pozytywne aspekty muzykowania i tworzenia z dziećmi? Chociaż po przeczytaniu Twojej książki, wiem już, że nie lubisz odpowiadać na to pytanie…

Nie lubię, bo ja nie czuję się naukowcem. W każdej dziedzinie, którą się zajmuję, jestem maksymalnym praktykiem. Wolę się raczej skupiać na tym, co mi to daje w życiu codziennym. Nie jestem fanką mówienia, że jest jakiś efekt Mozart. Nie wiem, czy on jest, nie przetestowałam go. Nie wiem, czy moim dzieciom zwiększył się iloraz inteligencji. Nie wiem też, jak by zapamiętywały, gdybyśmy nie uczyli się przez muzykę.

Mogę przytaczać jakieś badania, ale ja tego nie przeżyłam. Natomiast to, co mnie najbardziej kręci to rzeczywiście ewidentne dowody na pewne doładowanie w obszarach pozamuzycznych, które zauważam u swoich dzieci.

Jak ono się przejawia?
Moje dzieci są dwujęzyczne. Czasami słyszę, że powtarzają całe frazy, uczą się przez piosenki. Zauważam, że ich ucho jest wyczulone na muzykę różnych języków. Moi synowie zwracają uwagę na akcentuację różnych słów. Często dzieje się tak, że dzieci, które mają większe umiejętności muzyczne, zazwyczaj pięknie się wysławiają.

Wolność ekspresji w obszarze sztuki sprawia, że wszystkiego jesteśmy w stanie uczyć się efektywniej. Najlepiej zapamiętujemy, gdy poznajemy coś wielozmysłowo. Tak dzieje się w klasach 1-3, kiedy nie ma jeszcze podziału na przedmioty. Wówczas obszar pomiędzy eksperymentem biologiczno-chemicznym a sztuką, gdzie są kolory, zapach, coś buzuje i wybucha, jest bardzo niejasny.

Często podkreślam tę różnicę między wychowaniem do odbierania dzieł sztuki a wychowaniem przez sztukę. W momencie, gdy czegoś doświadczamy, jesteśmy zaciekawieni, czujemy zachwyt, to po prostu łatwiej się uczymy. Jesteśmy bardziej nastawieni na poznawanie świata.

I wtedy lepiej zapamiętujemy…
Tak. Niesamowite jest uczenie się gry na instrumencie. To jest jedyna czynność, która angażuje dwie półkule mózgu. Kiedy improwizujemy, musimy cały czas myśleć do przodu. To jest całościowy trening dla mózgu. Widzę, że muzykowanie przekłada się na wiele różnych spraw.

Dzieci szybciej łączą fakty, logicznie wyciągają wnioski. Wiedza, którą przyswoją, zostaje z nimi na dłużej. Rozumieją przyczynę, skutek, potrafią przeanalizować jakieś wydarzenie. To są te rzeczy, które ja zauważam i one mnie bardzo ekscytują.

Pisałaś też o tym, że wychowywanie przez sztukę może wpływać na emocje.
To prawda, uczymy się modelować nasze stany emocjonalne. Kiedy muzykujemy razem z dziećmi, to każdy z nas musi dostosować swoją linię melodyczną do siebie nawzajem. Trzeba wówczas postawić się w roli drugiej osoby, zastanowić się, co ona zaraz zrobi. Myślę, że jest to wspaniały trening empatii, a ona z kolei przydaje się w życiu do absolutnie wszystkiego.

Poza tym podczas tworzenia uwalnia się oksytocyna, dzięki czemu mamy w organizmie mniej hormonu stresu, czyli kortyzolu. Jesteśmy w stanie ukoić swoje stany emocjonalne, pomóc sobie i dzieciom. Wychowanie przez sztukę nie jest tylko o tym, że później potrafimy śpiewać i tańczyć, ale potrafimy dalej się uczyć, poznawać świat. I to jest fundament.

Warto więc wykorzystać okres, kiedy widzimy, że dzieci lubią się ruszać, śpiewać, tańczyć i malować. Jeśli wykorzystamy go dobrze, to na tym fundamencie będzie budowane wszystko inne: inteligencja, pamięć, koncentracja, zdolności matematyczne czy językowe.

* * *

Anna Weber – żona, mama i kompozytorka. Twórczyni Pomelody i autorka bloga o naturalnym umuzykalnianiu dzieci i wychowywaniu przez sztukę. Prowadzi kursy dla dzieci, dorosłych, a także szkolenia dla nauczycieli. Zajmuje się komponowaniem wartościowej muzyki dla dzieci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mount Everest cały czas rośnie

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska