Umorzyliśmy postępowanie w sprawie Krzysztofa J. z braku dostatecznych dowodów na popełnienie przestępstwa - tłumaczy Jolanta Cieślewicz, prokurator rejonowy w Świeciu.
On też miał zarabiać na przerabianiu zwrotów
Przypomnijmy, że Krzysztof J. był podejrzewany o przyjmowanie łapówek za przymykanie oka na dorzucanie zwrotów ze sklepów do 44 wyrobów Zakładów Mięsnych "Viola" w Lnianie. Kontrole w zakładzie wykazały m.in. zamrożone wyroby z krótkim bądź przekroczonym terminem przydatności do spożycia, które nie powinny znajdować się zakładzie, ewentualnie w dziale produktów przeznaczonych do utylizacji.
Według informatorów "Uwagi" TVN, weterynarz nie chciał tego widzieć, bo przyjął od "Violi" nowoczesny telefon komórkowy i kilka razy w miesiącu odbierał z zakładu koperty z gotówką.
Dziennikarze przyjrzeli się też zasobności portfela podejrzanego. Odkryli, że mimo przeciętnych zarobków, mieszka on w willi i ma dwa ekskluzywne samochody.
Wraz z wybuchem afery w "Violi", Główny Inspektor Weterynarii zorganizował szczegółową kontrolę w świeckim inspektoracie. Wykazała ona szereg nieprawidłowości. W efekcie Krzysztof J. został odwołany ze stanowiska.
Przeczytaj również: "Viola" zmienia kadrę. Szuka chętnych do pracy
Żąda przywrócenia go na stanowisko w Świeciu
Podejrzany od początku nie przyznaje się do winy. Uważa, że nie zasłużył na zwolnienie z pracy, dlatego złożył pozew przeciwko swojemu pracodawcy. - Ostatnia sprawa w sądzie pracy miała się odbyć 24 września, ale została odroczona bez podania konkretnego terminu - informuje Roman Ratyński, Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Bydgoszczy. - Równolegle sędzia wystąpił do prokuratury o najświeższe informacje z przebiegu postępowania przeciwko Krzysztofowi J.
Ratyński nie kryje zaskoczenia decyzją prokuratury: - Z naszej strony niedopełnienie obowiązków przez powiatowego lekarza weterynarii w Świeciu nie podlega dyskusji - zaznacza.
Czytaj również: "Viola" dostała szansę od sądu - dług zamrożono
Wykryli nieprawidłowości, ale niewystarczające
Dlatego Inspekcja ma nadzieję, że umorzenie sprawy w prokuraturze nie wpłynie na wyrok sądu pracy. - Postępowanie, które zostało zamknięte w Świeciu, było prowadzone w kierunku zarzutów karnych - wskazuje Ratyński. - Sprawa karna to jedno, a zarzuty pracodawcy, to drugie. Sąd pracy powinien wziąć je pod uwagę.
Z jego informacji wynika, że prokuratura stwierdziła pewne nieprawidłowości. - Ale nie były one wystarczające do postawienia aktu oskarżenia Krzysztofowi J. - mówi Ratyński i przyznaje, że nie wyobraża sobie przywrócenia go na stanowisko.
Do sprawy wrócimy.
Czytaj e-wydanie »