Wyjaśnią, co się stało? Skoro nie zebrali śladów?
Koledzy koniecznie chcą się dowiedzieć, co się stało. Nie mogą uwierzyć, że ich serdeczny przyjaciel - powszechnie lubiany - nagle zostaje znaleziony przez przypadkowych przechodniów w ciężkim stanie. Dowiadujemy się, że ma m.in. złamane kilka żeber, pękniętą twarzoczaszkę, złamaną szczękę i uszkodzoną wątrobę.
Dla bliskich najważniejsze jest teraz, by wrócił do zdrowia. W tej intencji zamówili na piątek (4 września) na godz. 17.30 mszę w kościele pw. Matki Bożej Fatimskiej. - Ale dopilnujemy, by służby rzetelnie prowadziły śledztwo - mówi jeden z przyjaciół 37-letniego poszkodowanego. - Policja nawet nie zabezpieczyła śladów.
Przeczytaj również: Czy Polacy chcą mieć dostęp do broni? [sonda]
Rozmówca nie wierzy, gdy dowiaduje się od nas, że policja zajęła się wyjaśnianiem sprawy dopiero w niedzielę. - Przecież znajomego przewieziono karetką do szpitala w piątek - mówi.
- Zawiadomienie na policję było w niedzielę - poinformowała nas chwilę wcześniej sierż. Justyna Przytarska, oficer prasowy chojnickiej policji.
Gdy zapytaliśmy, czy policja zebrała ślady, słyszymy, że ich nie było. Minęła co najmniej doba. - Jestem zaskoczony - mówi nasz rozmówca. - Przechodnie alarmowali na 112, a policja nic nie wiedziała? Ręce opadają.
Wstępnie przyjęto, że mężczyzna został potrącony. W prokuraturze, która wczoraj wszczęła śledztwo, nie wykluczają także pobicia. Śledczy poprosili przechodniów, by wskazali miejsce znalezienia mężczyzny (między ul. Widokową a Derdowskiego). Prokurator Mirosław Orłowski zapowiada, że śledczy przejrzą m.in. monitoring.
Czytaj e-wydanie »