W miniony weekend około godziny 15. dyżurny z Komendy Powiatowej Policji w Lubinie otrzymał informację o piskach i skomleniach dobiegających z auta, znajdującego się na parkingu jednego z marketów w Lubinie. Po przyjeździe na miejsce policjanci zobaczyli stojące w pełnym słońcu auto, z którego dobiegały skomlenia zwierząt. W pobliżu nie było właściciela samochodu, a temperatura na zewnątrz dochodziła do 30 stopni Celsjusza.
Jeden z funkcjonariuszy poszedł do sklepu, aby przez megafon została przekazana wiadomość o pilnym zgłoszeniu się właściciela samochodu. Niestety czas leciał, a przerażające piski i skomlenia wydobywające się z auta, narastały z każdą minutą. Policjant zdecydował się na wybicie szyby, aby jak najszybciej udzielić pomocy uwięzionym zwierzętom.
Kiedy funkcjonariusz dostał się do środka samochodu, na jego ręce zaczęły wychodzić małe pieski. Okazało się, że uwięzionych w bagażniku było osiem labradorów, mających około dwóch miesięcy. Psy znajdowały się we własnych odchodach, wyglądały na osłabione i wycieńczone. Na miejsce został wezwany lekarz weterynarii, który zabrał szczeniaki do lecznicy zwierząt, celem udzielenia dalszej pomocy i poddania obserwacji.
- Według lekarza weterynarii, pieski zostały uratowane przez funkcjonariuszy w ostatnim momencie. Policjant, który wyciągnął je z rozgrzanego samochodu, a który od wielu lat na co dzień pracuje z policyjnymi psami, stwierdził po wszystkim, że nigdy nie słyszał tak przeraźliwego pisku i skomlenia zwierzęcia - mówi Sylwia Serafin z lubińskiej policji.
Pieski na brudnej szmacie, bez żadnego zabezpieczenia i we własnych odchodach podróżowały z 29-latkiem, który chciał je sprzedać w Niemczech. Mężczyzna został zatrzymany. Obecnie przebywa w policyjnym areszcie. Za znęcanie się nad zwierzętami grożą mu dwa lata więzienia.