W polityce jak w handlu. Mody się zmieniają, klienci sklepów i wyborcy dzisiaj chcą tego, jutro poszukują czegoś innego. Kiedy producenci butów i idei trafią na właściwy ślad, kiedy stwierdzą, że ich towar jest kupowany, wtedy produkują w zapamiętaniu, żeby jak najwięcej i najszybciej skorzystać. Nie wiem, co jest dzisiaj modne w obuwiu. Wiem dokładnie, jaka panuje moda w polityce. Jest to moda na nienawiść.
Karierę robią ludzie handlujący nienawiścią w różnych opakowaniach. Powstały partie, które nic innego nie robią, tylko zapowiadają wyłapanie złodziei i posadzenie aferzystów. Zmieni to Polskę - tak twierdzą - w kwitnące gospodarczo mocarstwo. Nikogo nie zastanawia, że prokurator powinien zacząć śledztwo od aktywistów antyzłodziejskich ugrupowań, wśród których bywają przedziwne typy. Ludzie lubią słuchać, że winni wszystkiemu są złodzieje, więc trzeba wzywać do nagonki na tych, którzy okradają biednych. Tani marketing tandetnego towaru. Dlaczego przynosi sukcesy?
Przyczyn jest kilka. Kolejne polskie rządy po 1989 roku administrowały krajem, zamiast rządzić. Zaczęło się od tyleż naiwnego, co bezradnego przekonania, że "niewidzialna ręka rynku" wszystko ustawi i wyreguluje. Tak działa "ręka" w ustabilizowanych społeczeństwach i państwach. W miejscach, w których prawo określa twarde granice tego, co wolno oraz tego, co jest bezwzględnie tępione. W państwie gumowym, takim jak polskie, niewidzialna ręka jednych gładzi łagodnie po główce, innych wali pięścią w nos.
Powoli, systematycznie zaczęły powstawać dwie Polski. Tych, którzy mają, i posiadających nic lub niewiele. Zwycięzców i przegranych.
To jest materiał wybuchowy, z którego można skonstruować arsenał bomb niszczących stabilizację państwa i społeczeństwa.
Nieudolne kolejne rządy nie rozwiązały problemów wielkich państwowych zakładów, które skutecznie wysysają pieniądze z państwowej kasy. Wyrzucono dziesiątki miliardów złotych na podtrzymywanie tych, których trzeba było wiele lat temu zdecydowanie zoperować i dostosować do zdrowego życia. Zniknęły negocjacje i rozsądne rozmowy, co robić, żeby było lepiej. Rozpoczęła się eskalacja wrzasku. Wygrywa ten, kto krzyczy najgłośniej, i ten, kto taśmowo produkuje nienawiść.
Zawiniły nie tylko tzw. elity polityczne. Kulawo poruszają się w gospodarce rynkowej wielcy naszego biznesu. Wiszą na państwowych smoczkach, biegają w uniżonych ukłonach za politykami.
Nikt nie zaprząta sobie głowy tymi, którzy - z różnych przyczyn - pozostali na peronach zapyziałych stacyjek. Nie przejeżdża przez nie już żaden pociąg. Nikt o nich nie pamięta, nikt nie chce im pomóc. Są bezradni - a stąd krok do ślepej nienawiści.
Znaleźli się producenci, którzy zapewniają stałe dostawy tego towaru. Nienawidzą sami i innych do tego zachęcają. Mali, ale groźni ludzie. Nie wolno im wierzyć ani ich słuchać. Oni nie troszczą się o nasze interesy, tylko o swoje. Nienawiść ma doprowadzić ich do władzy. Wtedy dopiero nas urządzą!
Biznes
