Klub "Razem dla Rozwoju Miasta i Gminy Brusy" siłą dziewięciu głosów robił, co chciał.
Jest paradoksem, że klub związany z byłym burmistrzem Jerzym Fijasem nie może liczyć na współpracę ze swoim liderem, bo ten przegrał wybory na tę funkcję. - Spokojnie, spokojnie - pocieszał Piotr Napiątek z tego klubu. - Zadeklarowaliśmy, że będziemy współpracować z nowym burmistrzem. Jest już po wyborach. Pora się zabrać do roboty.
Sesji przyglądali się m.in. Piotr Stanke, Andrzej Dolny i Arkadiusz Ryczek z WFS i PiS. Ich faworyt Witold Ossowski został burmistrzem, więc byli ciekawi, jak się ułoży sytuacja w Radzie. Już po pierwszych głosowaniach było widać, że wszystkie uchwały przechodzą stosunkiem głosów 9 do 6 i było jasne, że klub "Razem dla Rozwoju Miasta i Gminy" nie odpuści.
Gdzie są hamulce
Doskonale było to widoczne przy zmianie porządku obrad, kiedy klubowicze zażądali, by najpierw przegłosować, ilu ma być wiceprzewodniczących Rady. I przeforsowali swoje. Najpierw jednak na przewodniczącego Rady Miejskiej kandydowali Robert Skórczewski i jedyna kobieta w Radzie - Beata Zblewska. Wygrał Skórczewski, który zapowiedział, że będzie dążył do tego, by współpraca w Radzie układała się jak najlepiej. Nowy przewodniczący ma 29 lat, jest technologiem żywności po studiach na Akademii Rolniczej w Poznaniu, dyrektorem w firmie Fungopol, jego hobby to łowiectwo, wędkarstwo i sport.
Wojna była o wiceprzewodniczących, bo i Zbigniew Łącki, i Andrzej Wiecki uznali, że dwóch przy tak małej Radzie to wielka przesada. - To zbytnia rozrzutność - ganił Wiecki. - Opamiętajmy się, każdy ma ambicje, ale hamulce się przydadzą.
Przeszła jednak wersja dwóch zastępców, a kandydowali Stefan Lewiński i Piotr Napiątek. Nie było niespodzianek - dostali dziewięć głosów za, po cztery przeciw.
Przekazali insygnia
Warto podkreślić, że w Brusach obowiązuje ceremoniał przekazywania insygniów władzy i była to dobra okazja, by żegnający się włodarze gminy powiedzieli kilka słów. Jerzy Fijas mówił dłużej, życząc swojemu następcy dobrych przyjaciół, takich, którzy nie zawodzą. A Zbigniew Łącki zachęcał do dobrej współpracy.
Niecodzienną ilustracją dźwiękową było kwakanie kaczek za oknem. - No cóż, w sumie mieszkamy na wsi - śmiali się goście na sesji. I jakoś nie doszukiwali się w tym żadnych podtekstów.