Uczniowie ostatnich klas szkół średnich liczą godziny do matury. W policealnych szlifują prace końcowe, w zawodowych myślą o świadectwach. Za kilka tygodni opuszczą szkołę i wtedy zaczną na serio myśleć o pracy. Dla absolwentów zapowiadane są ułatwienia w podjęciu pierwszego zatrudnienia. Ale teraz tym problemem niewielu z nich zaprząta sobie głowę.
Dokładnie policzeni
Powiatowy Urząd Pracy w Chełmnie tym razem zrobił ankietę wśród uczniów ostatnich klas: czy planują dalszą naukę, czy zamierzają się zarejestrować jako bezrobotni? Teraz pyta pracodawców, czy i jak chcieliby zatrudnić absolwentów, a potem urząd będzie usiłował te dwie grupy do siebie dopasować.
Nakielski Powiatowy Urząd Pracy przyjął praktykę, że w ciągu roku spotyka się z uczniami ostatnich klas szkół zawodowych i średnich, doradca zawodowy mówi o szansach i możliwościach zatrudnienia. - Reakcje są różne - mówi Iwona Romińska-Jędrzejczak, kierowniczka nakielskiego PUP. - Jedni przysypiają, inni się nudzą, do większości te wiadomości w ogóle nie docierają. Wydaje im się, że sprawa jest jeszcze bardzo odległa.
Za to później przychodzą z mamą lub tatą i pytają o to samo. Rodziców kierowniczka z rozmowy wyprasza. - Absolwenci są osobami pełnoletnimi, pomoc jest do nich adresowana. Jak sobie chcą radzić w pracy, jeśli przychodzą z mamą za rączkę? Są bardzo niesamodzielni.
Uczniów ostatnich klas, którzy z własnej inicjatywy już teraz przychodzą do urzędu, wypytują o pracę, staż, pracownicy PUP mogą policzyć na palcach.
W województwie kujawsko-pomorskim za kilka tygodni różne typy szkół ponadgimnazjalnych i wyższych opuści ponad 48 tysięcy absolwentów. W powiecie chełmińskim będzie ich około 600, w nakielskim - ponad 800, w lipnowskim - 400, wąbrzeskim - ponad 300.
CV, dawniej życiorys
- Młodzi kończą szkołę i jednym wydaje się, że sobie poradzą, inni mają obawy - mówi Wojciech Dombrowski, kierownik PUP w Wąbrzeźnie. - W szkole nie kształtuje się świadomości, że na rynku pracy trzeba być konkurencyjnym, czyli lepszym. Nakielski urząd mobilizuje absolwentów do aktywności. Wymaga, by sami szukali, a dopiero wtedy wchodzi z pomocą. Najbardziej wytrwali dostają się na staż i wielu z nich później zostaje zatrudnionych. - Ale to nie są ci, którzy przychodzili pod opieką rodziców - mówi Romińska-Jędrzejczak.
Aneta Jędrzejewska, doradca zawodowy z PUP w Lipnie: - Większość najbardziej interesuje się pracą po wakacjach. Wydaje im się, że potrafią napisać cv i list motywacyjny. Tak naprawdę są nieprzygotowani, gdy stają przed wymaganiami pracodawcy, robią wielkie oczy i przychodzą prosić o pomoc. Kiedyś zamiast cv pisało się życiorys, zamiast listu motywacyjnego - podanie. Było łatwiej.
Do powiatowych urzędów pracy w regionie trafi w tym roku około 60 proc. ubiegłorocznych pieniędzy na aktywne zwalczanie bezrobocia, w sumie ponad 24 mln zł. Do tego 11 milionów dodatkowo przeznaczone jest na programy dla absolwentów. Urzędy pracy dostaną te pieniądze po podpisaniu umowy z samorządem województwa. Obie liczby ciągle są nieoficjalne.
Uczniowie ostatnich klas, zwłaszcza szkół średnich, mają głowę nabitą innymi myślami. Kasia, absolwentka IV LO, dziś studentka jednej z bydgoskich uczelni, nie pamięta, by interesowali się ewentualną pracą. Zakładali, że będą się uczyć dalej. I to się udało. Wszyscy albo studiują, albo uczą się w szkołach policealnych.
Studenci do problemu podchodzą już inaczej. Dalsza nauka jest dla nielicznych, więc wielu swoje kroki kieruje do biura karier. Toruńskie na UMK ma ugruntowaną opinię. Na Akademii Bydgoskiej Biuro Promocji i Karier działa dopiero od miesiąca. Mimo że informowały o nim tylko plakaty na uczelni, trafiło tam 80 osób. - Zaglądały także osoby z ATR - mówi Marcin Habel. Na razie zorganizowano warsztaty aktywnego poszukiwania pracy i przygotowuje informacje dla pracodawców.
Pracodawcy też liczą
Możliwościami zatrudnienia absolwentów interesują się też pracodawcy. Pytają, oczywiście, o pieniądze, nauczeni doświadczeniami sprzed roku i dwóch lat, gdy urzędy pracy podpisywały umowy, a później nie dostały pieniędzy. Pracodawcy najbardziej zainteresowani są stażami, bo wówczas urząd pracy refunduje im całe wynagrodzenie. W Nakle i Lipnie ze staży też są zadowoleni. - 50-60 proc. osób dostaje po nich stałą pracę, niekoniecznie w firmie, w której odbywali staż - mówi Mieczysław Rojek, zastępca kierownika PUP.
Ale Wojciech Dombrowski z Wąbrzeźna ma już inne zdanie: u nich mało młodzieży dostaje później pracę na stałe. - Ten, kto daje pieniądze, nie robi nic, by ruszył się rynek. Przecież nie urząd pracy, a właśnie rynek tworzy miejsca pracy.
Z mamą za rączkę
Jolanta Zielazna
Dopóki są jedną nogą w szkole, przyszłą pracą interesują się mało. Na spotkaniach z doradcami zawodowymi nudzą się i ziewają. Potem mają żal, że nie trafili na staż absolwencki.