Szyld na którym fantastycznie ubarwiony smok szczerzy kły do przechodniów nie pozostawia najmniejszych wątpliwości. Wchodzę do pracowni tatuażu, działającej na jednym we włocławskich osiedli. Na ścianach wiszą dziesiątki zdjęć i szkiców, dających wyobrażenie o tym, co i jak można wytatuować na ludzkim ciele.
Łukasz ma 43 lata, zawodowo zajmuje się tym fachem od 8. Nie kończył żadnych kursów. Wszystkiego nauczył go kolega, prowadzący własne studio we Włoszech. Przed tatuażem zarabiał na życie rzeźbieniem. Malował też obrazy. - Lubiłem to, ale trzeba z czegoś płacić rachunki - opowiada mężczyzna. - Tatuowanie to satysfakcja i pieniądze, niezbyt duże, ale na spokojne życie wystarczają.
Ludzie wykonywali i nosili tatuaże już w czasach prehistorycznych. Najstarszy znaleziono na mumii egipskiej kapłanki, żyjącej około 2000 lat p.n.e. Metoda wprowadzania barwnika pod skórę nie zmieniła się do dzisiaj. Różnica polega tylko na jakości sprzętu. Pracuję profesjonalną maszynką z laserowo ostrzonymi igłami - zapewnia Łukasz. Sterylizator gwarantuje bezpieczeństwo moim klientom, a to jest sprawa najważniejsza.
Sztuki tatuowania można się nauczyć za 10 tys. złotych na kursach organizowanych w Gdyni. Trzeba mieć jednak do tego predyspozycje, kto ich nie ma, wyrzuci pieniądze w błoto. Wystarczy popatrzeć na wymyślne wzory zdobiące ściany pracowni. Smoki, diabły, tygrysy - nie każdy jest wstanie je narysować, a co tu mówić o wytatuowaniu.
Łukasz twierdzi, iż jest w stanie przenieść na skórę każdy wzór. Tatuuje z pamięci, szablonów, zdjęć. Najdziwniejsze zamówienie? - Przyszedł do mnie facet z malutką fotografią twarzy Mao Tse Tunga - wspomina z uśmiechem. - Bez problemu spełniłem życzenie i Mao, odpowiednio powiększony, ozdobił klatkę piersiową klienta.
Moda na tatuaże trwa i widać to po wzrastającej popularności pracowni Łukasza. Odwiedzają ją niemal wszyscy - od sprzątaczek po dyrektorów poważnych banków. Najczęściej upiększa się ciało małymi motylkami i znakami zodiaku (to głównie panie) oraz trybalami, czyli znakami celtyckimi (to panowie). Ludzie tatuują się niemal na całym ciele. Tak naprawdę jedyna bariera jaka wchodzi w grę to pieniądze. Średniej wielkości tatuaż to wydatek rzędu 150 złotych. Powstaje w ciągu jednego, dwugodzinnego seansu. Trafiają się też bardziej skomplikowane zlecenia. Najdroższe? Klient przyniósł kiedyś fotografię córki i poprosił o precyzyjne jej odwzorowanie na brzuchu. Łukasz pracował 8 godzin i zainkasował 1700 złotych.
O tatuaż trzeba dbać. Najlepiej co jakiś czas przetrzeć go wazeliną. Niestety, trzeba jeszcze uważać, kto nam go robi. - Największym problemem w moim zawodzie są tatuażyści amatorzy- mówi mężczyzna. _- Chodzą po domach i tworzą "dzieła", które potem trzeba poprawiać. Ostatnio coraz częściej zgłaszają się do mnie ofiary takich "artystów".
_Imię bohatera artykułu na jego prośbę zostało zmienione.
