Andrzej Andrzejewski, doświadczony wolontariusz WOŚP (tak od kilku lat zarejestrowany w moim telefonie komórkowym), basista zespołu "Ananakofana" zaczął jazdę o godz. 19.00 w "Młynie Brata Jana". Tam, po raz pierwszy zagrała orkiestra, bowiem "Młyn" działa od niedawna.
Miłośnikom punk rocka działacze "Młyna" sprawili wielką niespodziankę. Wpuścili na scenę muzyków z teamu znanego od lat wielu - "Cela nr 3" z Grudziądza. Artyści, w swoim stylu, rozpoczęli dialog muzyczny z amatorami swojej muzyki.
Scena rozgrzała się, gdy rozpoczęła się licytacja. Wśród wielu przedmiotów pod młotek poszła cegła - szamotówka z kominka w "Młynie Brata Jana". Poszła za 170 złotych. Dodajmy - kominek nie był zabytkowy, pobudowano go kilka tygodni temu (to informacja dla konserwatora zabytków).
Walka na scenie toczyła się do białego rana. W sobotę zawodnicy przysposabiali instrumenty i organizmy do dalszego wysiłku.
W sobotę do akcji Orkiestry weszli strażacy z OSP w Mileszewach i panie z miejscowego KGW pod przywództwem Benedykty Sadowskiej, sołtysa tej wsi. Paniom nie zabrakło pomysłu na to, żeby nikt przypadkiem nie zgłodniał, młodzieży - pod kierunkiem Przemysława Górskiego - ochoty do zabawy.
W Pokrzydowie fartuchy zakasały urzędniczki ze Zbiczna, zresztą sam wójt Wojciech Rakowski kręcił się po kuchni, wcale nie jako główny kucharz. Natomiast salę zabawową, salon loteryjny zdominowali rodzice, dzieci i młodzież. Każdy los, każdy kawałek chleba ze smalcem, ogórkiem , o ciastach nie wspominając, miał przypisaną pewną ceną. Dawano z reguły więcej.
W niedzielę, skoro świt, wolontariusze, zajęli miejsca przed świątyniami i po każdej mszy św. spoglądali życzliwie w stronę parafian. Z wzajemnością.