Radio podziemne "Solidarność"
Radio podziemne "Solidarność"
Czym było Radio "Solidarnośc? Kim byli jego twórcy? W jaki sposób aparat bezpieczeństwa starał się zwalczać nadawanie nielegalnych audycji? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań związanych z działalnością podziemnego Radia w latach 80. ub. w. będzie można usłyszeć już 11 czerwca w Toruniu.
Tego dnia odbędzie się w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toriniu sesja popularnonaukowa zatytułowana
"Radio Solidarność", która stanowi część szerszego, ogólnokrajowego projektu edukacyjnego IPN pt. "Rok Kultury Niezależnej" .
Do udziału w sesji zaproszeni zostali twórcy Radia podziemnego oraz historycy zajmujący się problematyką funkcjonowania tego ważnego elementu działalności opozycyjnej, jednocześnie wpisującej się w sferę kultury niezależnej.
Sesji towarzyszyć będzie również wystawa prezentująca sylwetki osób tworzących Radio podziemne, stenogramy audycji, materiały SB obrazujące działania operacyjne prowadzone w odniesieniu do jego twórców, jak również sprzęt radiowy wykorzystywany w latach 80. XX w. do emisji audycji. Zaprezentowane zostaną także wybrane filmy dokumentalne poświęcone tematyce podziemnego Radia.
Organizatorem konferencji jest Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku - Delegatura w Bydgoszczy oraz Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu.
Wstęp wolny.
Tak zaczynały się audycje bydgoskiego, podziemnego radia, które w stanie wojennym zorganizowali działacze opozycji. W piątek, 11 czerwca, o fenomenie podziemnego radia mówić będą jego twórcy i historycy. "Pomorska" już dziś rozmawia z Jerzym Puciatą, artystą plastykiem, opozycjonistą, w latach 80. zaangażowanym w nadawanie audycji podziemnego Radia "Solidarność" w Bydgoszczy
Czytaj też: Album Bydgoski
- W kronice bydgoskiej "S" przeczytałam, że pierwszą audycję w mieście nad Brdą nadano 21 września 1985 r. Pan to pamięta?
- Niestety, nie.
- Ale akcji milicji i SB w wieżowcach na ul. Przodowników Pracy nie mógł pan zapomnieć?
- Za namową Stefana Pastuszewskiego dwukrotnie udostępniłem swoje mieszkanie tym, którzy przygotowywali audycje podziemnego Radia. Oddawałem klucze ludziom, którzy przychodzili z anteną, nadajnikiem i taśmami, a sam opuszczałem lokal. Tego dnia, kiedy MO i SB zorganizowały obławę w poszukiwaniu nadajnika, zabraliśmy z żoną psy i wyszliśmy na spacer. Wracając już do domu zobaczyliśmy, że w stronę wieżowców jadą milicyjne wozy. Za chwilę bloki były obstawione; przeszukiwano je od piwnicy po dach. Na każdym piętrze stał esbek. Mnie przepuszczono, ale żonie odmówiono, bo nie miała dowodu osobistego. Pojechałem na 7. piętro. Otwieram drzwi, a tam po ciemku siedzi dwoje młodych ludzi. Zdążyli tylko wynieść taśmy i ukryli je na korytarzu w szafkach z bezpiecznikami. Natomiast nadajnik pozostał w mieszkaniu, a antena na balkonie. Sąsiadka, której mąż pracował w więzieniu zaproponowała, że przechowa urządzenie. Mówiła, że u niej z pewnością rewizji nie będzie. Po jakimś czasie wróciła żona i przypomniała, że na balkonie leży pół świni, które udało jej się kupić na wsi. Przypomnę, że wtedy posiadanie takiej "porcji" groziło utratą wolności. Uznałem jednak, że nie będziemy dla mięsa się narażać. Pamiętam, że powiedziałem do żony: "Za świnię nie pójdę do więzienia". A milicja i esbecy jeszcze przez wiele dni szukali sprzętu.
- Opozycjoniści wspominają, że najwięcej audycji nadano ze szpitala im. dr. Jana Biziela.
- W ich przygotowaniu brał m.in. udział dr Roman Kotzbach, który w tej lecznicy pracował. Wiem również, że słyszalność bydgoskiego radia była bardzo dobra. Nadajnik skonstruowali pracownicy "Eltry". To dla bydgoszczan była wielka sprawa.