Zabawa w Fezie

Fez jest jednym z najstarszych miast Maroka. Jako była stolica jest jednym z najlepiej zachowanych miast islamskich z najpiękniejszą mediną (starówką).

Francuzi i Hiszpanie po zajęciu i podzieleniu Maroka w 1912 roku przenieśli stolicę do Rabatu. Stało się to po tym, jak Fez postawił się zbrojnie wobec najeźdzcy.

Podobnie jak w Rabacie zatrzymaliśmy się w tanim hotelu w nowej części miasta, gdyż do mediny nie można wjechać autem.

Starą medinę (Fas-al. Bali) zamieszkuje 1/4 populacji Fezu, czyli ok. 250 tys ludzi na kilku km kw.

Przez ok. 4 godziny błądziliśmy w labiryncie wąskich uliczek kosztując specjałów marokańskich takich jak tajine i harira. Udało nam się dotrzeć do historycznych garbarni, gdzie farbuje się skory za pomocą zwierzęcych odchodów. Pomimo smrodu i wszechobecnych pomagaczy warto było.

Targowanie

W Rabacie kupcy na ulicach w ogóle nie chcieli się targować, natomiast w Fezie i owszem np. za skórzany płaszcz cena wyjściowa 1350 euro, w odpowiedzi oferta zakupu za 60 euro. W efekcie okazania braku zainteresowania Arab krzyczy że sprzeda za 200 euro.

Zabawa

Wieczorem po zjedzeniu pysznej kolacji i wypiciu kilku browarów niespodziewanie trafiliśmy na lokalną imprezę, gdzie od razu zajęli się nami pijani Arabowie.

Klasycznie każdy chciał zdjęcie z nami, zapewniali, że też nas odwiedzą w Bydgoszczy pomimo braku paszportów.

Grzechu dołączył do kapeli w roli perkusjonalisty, Marta została wyciągnięta przez wyzwolone arabki na scenę, a ja jako nadworny paparazzi próbowałem to jakoś uwiecznić opędzając się od nawalonych i bełkoczących natrętów.

W pewnym momencie gdy doszło do rozliczania za browary zrobiło się gorąco, gdyż chcieli nas skasować podwójnie i trzeba się było ewakuować do hotelu. Jutro ponad 500 km lokalnymi drogami do Marakeshu, gdzie prawdopodobnie przywitamy nowy rok.