Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Surażu. Zatrzymany po dwóch dekadach od zbrodni Krzysztof L. skazany na 25 lat więzienia

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Oskarżony Krzysztof L. zdawał się być zaskoczony orzeczeniem. Od początku nie przyznawał się do winy
Oskarżony Krzysztof L. zdawał się być zaskoczony orzeczeniem. Od początku nie przyznawał się do winy Wojciech Wojtkielewicz/ Polska Press
Chciał zaspokoić seksualne żądze. Zaatakował kobietę w jej domu, brutalnie pobił, udusił, potem podpalił budynek, żeby zatrzeć ślady. We wtorek (26.03) Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że oskarżony bratanek ofiary jest winny morderstwa z lipca 2000 r., które popełnił mając 15 lat. Wymierzył mu maksymalną z możliwych kar - 25 lat więzienia.

Zabójstwo w Surażu. Tajemnica zbrodni sprzed lat wyjaśniona

Na ten moment długo czekała rodzina i znajomi zamordowanej Barbary Lebiedzińskiej, którzy niemal po brzegi wypełnili salę rozpraw. W chwili odczytania przez sąd wyroku wybuchły brawa i płacz.

- Wreszcie doczekaliśmy się sprawiedliwości, chociaż jest niewielka, bo nikt nam mamy nie zwróci i nie ulży jej cierpieniom - komentowała ze łzami w oczach Agnieszka Lavelle, córka ofiary.

Czytaj też:

- To było zaplanowane morderstwo, bestialsko wykonane, z próbą zatarcia śladów, ucieczką za granicę - dodaje jej brat Dariusz Lebiedziński. - Innego wyroku nie mogło być.

Byli w szoku, kiedy po latach okazało się, że w śmierć ich mamy zamieszany jest krewny. Skazany Krzysztof L. to kuzyn - syn stryjecznego brata ojca. Został zatrzymany dzięki pracy prokuratorów z archiwum X.

Ci wrócili po latach do umorzonej w 2002 r. (z powodu niewykrycia sprawcy) zbrodni. To wtedy nastoletni Krzysztof L. wyjechał z Suraża do USA. Tam został zatrzymany pod koniec 2020 r. i w połowie 2023 r. ekstradowany do Polski. Jest tymczasowo aresztowany. Do winy nigdy się nie przyznał.

Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i na tle seksualnym

Sąd nie miał jednak wątpliwości - jest winien. Przytoczył dowody. Te bezpośrednie to ślady biologiczne zabezpieczone na miejscu zbrodni. Pośrednie - zeznania jednego z kolegów z młodości, który twierdził, że Krzysztof L. przyznał mu się do zamordowania ciotki. I wątpliwe alibi.

Chodzi o relacje kolegów, z którymi w noc zdarzenia oskarżony wracał z dyskoteki w sąsiedniej gminie. Sąd uznał, że od momentu, kiedy 15-letni wówczas L. wysiadł z auta, do momentu wejścia do swojego domu w Surażu (ten był na przeciwko domu ofiary), miał czas, by dokonać zabójstwa.

- W świetle materiału dowodowego, sąd przyjął, że oskarżony był na miejscu zdarzenia, dokonał zabójstwo ofiary i pozostawił bieliznę, na której stwierdzono obecność zarówno krwi ofiary, jak i DNA oskarżonego - mówiła sędzia Anna Hordyńska.

Zobacz także:

Ślady biologiczne L. znaleziono też na ubraniu pokrzywdzonej. Sąd nie znalazł w sprawie żadnych okoliczności łagodzących, a brak wcześniejszej karalności oskarżonego uznał za mało istotny, "biorąc pod uwagę charakter popełnionej przez niego zbrodni".

39-letni dziś Krzysztof L. (mąż, ojciec trójki dzieci) odpowiadał przed sądem jak nieletni. Usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Zbrodnia miała mieć podtekst seksualny.

Groziła mu maksymalnie kara 25 lat więzienia (a nie dożywocie). O taką wnosiła prokuratura, i na taką - zdaniem sądu - zasługuje.

- Jest to w ocenie sądu kara sprawiedliwa w odczuciu społecznym - uzasadniała wyrok sędzia Anna Hordyńska.

Do zabójstwa doszło 16 lipca 2000 r. Ofiara i jej mąż w latach 90. wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Raz na jakiś czas odwiedzali rodzinny Suraż (pow. białostocki), nocując w swoim dawnym domu. Tragicznego lata Barbara L. przyjechała do Polski sama.

Oskarżony o zabójstwo z maksymalnym wyrokiem. Obrona zapowiada apelację

Około godziny 3 w nocy w jej domu wybuchł pożar. W środku znaleziono zwłoki zmasakrowanej 52-latki. Miała m.in. otwarte złamania żeber, nosa, żuchwy, pęknięte kości czaszki, do tego rozerwane ucho, otarcia, siniaki i obrzęki praktycznie na całym ciele.

Warto przeczytać:
Policyjne Archiwum X. Była zbrodnia. Jest i kara. Po prawie 25 latach

Sprawca miał zadawać ciosy pięściami, ale też nieustalonym twardym narzędziem o tępych krawędziach. Przyczyną śmierci 52-latki było jednak uduszenie. Na koniec sprawca odkręcił butlę z gazem, owinął chodnikiem i zaprószył ogień. Do eksplozji jednak nie doszło.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrona zapowiada apelację.

- Dowody, które są w sprawie, pozostawiają wiele wątpliwości co do osoby sprawcy. Akt oskarżenia opiera się na pewnych poszlakach, które nie do końca są zbieżne z przyjętym przez sąd pierwszej instancji orzeczeniem - uważa mec. Mariusz Truszkowski.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny