"Polsat" twierdzi, że to serial nowej generacji. Od najbliższego poniedziałku przez dziewięć tygodni będziemy oglądać w telewizji dwie rodziny: jak sobie radzą w domu, pracy, na ulicy, na zakupach. Będziemy mogli śledzić ich w internecie. I oddać swój głos na rodzinę, która bardziej nam się spodoba.
Bunt kota
Już przesadzono ich do mieszkań nafaszerowanych kamerami. - Mieszkania są kopią ich własnych, my jakby przenieśliśmy je tylko w inne miejsce. Dla bezpieczeństwa - mówi Renata Dolińska z biura prasowego stacji.
Morańscy mają ściany pastelowe i dodatki w żółciach, różach. Iwanowscy - w bieli. Mają czuć się, jak u siebie. Mogli zabrać swoje ulubione przedmioty. Próbowali nawet zabrać kota. Ale wpadł w panikę. Nie zaakceptował mieszkania z kamerami, nie będzie występował!
- To pierwsza ofiara tego programu - mówi Dolińska. I zaraz dodaje, że następnych ofiar nie będzie.
Rodziny mogły zgłaszać się do programu same albo czekać, aż znajdzie je łowca głów. Patryk Vega, pomysłodawca i główny realizator serialu twierdzi, że znalezienie kandydatów nie było łatwym zadaniem. Szukali wszędzie: wśród znajomych, podpytując księży, nauczycieli, dzielnicowych. W końcu po wstępnej selekcji mieli około 200 rodzin. Z nich wyselekcjonowali osiem, poddali testom psychologicznym, wywiadom. Z ośmiu rodzin zostały cztery, z czterech - dwie. Starsi są Iwanowscy: Elżbieta ma 45 lat, jest finansistką w prywatnej firmie handlowej, jej mąż - Wiesław, to 46-letni instruktor nauki jazdy. Mają dwóch synów: 18-letniego Artura i 15-letniego Pawła. Morańscy są nieco młodsi: Mirosław ma 43 lata, jest właścicielem dwóch zakładów tatuażu, jego żona Ewa (37 lat) jest kierownikiem call center w banku. Mają 18-letnią córkę Kasię.
Iwanowscy: - Wiesiek, jaki ty jesteś męczący...
Rodziny zgodziły się, by ekipa telewizyjna stale im towarzyszyła, a twórcy programu ingerowali w ich życie, prowokując zaskakujące sytuacje, stwarzając trudności albo wyjątkowe okazje. Rodziny mają nie wiedzieć, co w ich życiu dzieje się naprawdę, a co jest fikcją wymyśloną przez głównego realizatora, Patryka Vegę czy producenta Waldemara Dzikiego.
- Dziki zaszalał - mówią. - Tyle kamer! To będzie "9 niezwykłych tygodni" - zapowiadają.
Gadasz, łapiesz gdzie nie trzeba
W ostatni poniedziałek można było zobaczyć pilotażowy odcinek serialu.
"Polsat" zaprosił rodziny do studia, po każdą wysłał samochód z kierowcą. I każdą śledził ukrytymi kamerami. Ulica Powsińska i już problem - samochód Morawińskich staje, jakaś awantura na ulicy. Później most Siekierkowski i korek. Jadą i nagle brakuje benzyny, trzeba pilnie na stację... Rodzina Iwanowskich zdąży dojechać do Puławskiej, kiedy samochód staje, coś z zapłonem. I choć Iwanowski nie maczał w tym palców, dostaje mu się od żony: - Wiesiek, jaki ty jesteś męczący... Gadasz, łapiesz gdzie nie trzeba...
Redakcja chce pomóc Iwanowskim, wysyła inny samochód i innego kierowcę, Czecha. Czech jest sympatyczny, gadatliwy, ale nie zna Warszawy. Błądzi. W tym czasie Morańskich zatrzymuje policja... Iwanowscy krążą po stolicy z Czechem... W końcu trafiają do studia, wsiadają do windy. I stają między piętrami...
- To dopiero wstęp do naszej zabawy - mówi Janusz Weiss, który będzie narratorem i moderatorem "9 niezwykłych tygodni". "Polsat", to już jego trzecia stacja telewizyjna - w "Jedynce" prowadzi teleturniej "Miliard w rozumie", w "Dwójce" program o niezwykłych wynalazkach "Polak potrafi". Do tego wciąż z Radia Zet "Dzwoni do Pani/Pana w bardzo nietypowej sprawie"...
Czy Weiss pasuje do polsatowskiego "serialu nowej generacji "? W internecie rozpoczęła się dyskusja na temat "9 niezwykłych tygodni". Iwona już po pilotażowym odcinku wezwała: Zmienić Weissa, bo będzie klapa!
Morańscy z kluczami do ich nowego domu.
Watcher podpowiada: Zmienić prowadzącego, scenarzystę lub reżysera. Za to Ania wyznaje "Polsatowi": I love wasz program. MatGru serdecznie żałuje, że to nie jego rodzinka występuje w serialu. - Może będzie druga edycja? - podpytuje. Anonim zastanawia się, co powoduje ludźmi, że gotowi są sprzedawać samych siebie? A Kika zgaduje: - Ładna kaska. Warto dać się wciągnąć w serial.
Kaska i wygrywanie co tydzień
My, widzowie, mamy oglądać rodziny i oceniać. Ta, która najbardziej spodoba się widzom, otrzyma nagrodę główną: 300 tysięcy złotych. Ale będą też nagrody mniejsze, tygodniowe. Od poniedziałku do środy trzeba bacznie obserwować, co się dzieje w rodzinach, a w czwartek - głosować. Właśnie w czasie czwartkowych talk-show rozstrzygać się będzie, kto zostanie nagrodzony finansowo.
Później realizatorzy pokażą nam, co rodziny robią z nagrodami, jakich dokonują zakupów, jak im się zmienia standard życia.
To wszystko będziemy mogli śledzić w telewizji albo w internecie.
- To nie będzie bezczelne podglądactwo, chcemy tylko towarzyszyć rodzinom - mówi Renata Dolińska. - Nie proponujemy reality show, na które stawiają inne stacje. My idziemy krok dalej - mówi.
Serial na dobre jeszcze nie ruszył, a już teraz, dzięki internetowi można zobaczyć, jak mieszkają Iwanowscy, a jak Morańscy. Możemy usłyszeć motyw przewodni serialu - śpiewają finaliści "Idola". Wkrótce będziemy mogli napisać do Iwanowskich, albo zobaczyć, co oni mają nam do przekazania. Obie rodziny zaczną prowadzić swoje dzienniki w sieci. Będzie wiadomo, co myślą, co robią. Do tego jednak trzeba sobie wykupić kod dostępu.
Już teraz możesz skorzystać z PROMOCJI - podpowiada się wszystkim, którzy bezskutecznie próbują dostać się przez sieć do mieszkań Morańskich czy Iwanowskich, albo chcą się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi: fikcja to, czy rzeczywistość? Za kod dostępu można zapłacić eKARTĄ, kartą kredytową albo wysyłając SMS-a. Można wykupić kod na 24 godziny, na 30 dni albo aż do 30 czerwca.
Bez tego niewiele da się zobaczyć, najwyżej Elę Iwanowską w okularach i trochę rodzinnych zdjęć. Bez kodu nie ma ani Mirka Morańskiego w kuchni, ani jego 18-letniej córki na czerwonej sofie...