Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakonnice na stepie - W kazachskim Pawłodarze zbudują klasztor

Roman Laudański [email protected] tel. 052 32 63 125
Od lewej: siostra Maria Beata, siostra Maria Bonawentura, siostra Maria Angela. Przykucnęła siostra Maria Cecylia.
Od lewej: siostra Maria Beata, siostra Maria Bonawentura, siostra Maria Angela. Przykucnęła siostra Maria Cecylia.
Cztery siostry klaryski z bydgoskiego klasztoru wylatują do Kazachstanu. Na zawsze.

więcej reportaży na stronie www.pomorska.pl/publicystyka

chcesz pomóc?

chcesz pomóc?

Wpłaty na rzecz budowy klasztoru siostry proszą wpłacać na konto: PKO BP I Oddział w Bydgoszczy. Nr konta: 57 1020 1462 0000 7902 0196 3230.

W klasztorze zamkniętym nie trzeba włączać radia ni telewizora, by dowiedzieć się, co dzieje się poza murem. Ostatnio jedna trzecia próśb o modlitwę dotyczy osób, które straciły pracę. Wiadomo - kryzys. Ludzie proszą też o zjednoczenie rodzin. Bo rozsypują się przez alkohol i narkotyki. No i choroby, szczególnie rak, który atakuje wielu młodych. I jeszcze ludzie proszą o potomstwo. Tego w takim natężeniu wcześniej nie było. Bywa, że jakaś matka zadzwoni w nocy do klasztoru i poprosi o modlitwę za rodzącą córkę, bo ludzie wiedzą, że klaryski modlą się przez całą dobę. A ich modlitwa ma siłę, o której przekonało się już wielu. W każdej, pojedynczej intencji, siostry modlą się przez dziewięć dni.
31 klarysek. Cztery z nich: siostra Maria Bonawentura, siostra Maria Beata, siostra Maria Angela i siostra Maria Cecylia (imię Maria noszą wszystkie klaryski - przy. Lau.) wylatują dziś z Warszawy do Pawłodaru. Tam czeka na nie pusty plac, na którym zostanie zbudowany klasztor.

Zaproszenie od lat
Ksiądz arcybiskup Tomasz Peta zapraszał klaryski do Kazachstanu od lat. Jakoś, z różnych przyczyn, nie mogły się zdecydować. No to dał im spokój. Już prędzej myślały o placówce misyjnej we Lwowie na Ukrainie. Tam był kiedyś ich macierzysty klasztor, ale zrozumiały, że Ukraina jest przed nimi zamknięta.
W maju ksiądz prałat Henryk Berka, proboszcz parafii Chrystusa Króla w Bydgoszczy obchodził jubileusz kapłaństwa. Na tę uroczystość przyjechał dawny wikariusz tej parafii - dziś arcybiskup - Tomasz Peta z kazachstańskiej Astany. Zadzwonił do sióstr klarysek: - Mam dla was klasztor. Szczegóły jutro.

- W niedzielę było święto Wniebowzięcia, w roku świętego Pawła. Ksiądz arcybiskup od razu powiedział, że zaprasza nas do Pawłodaru - mówi siostra Bonawentura, matka przełożona nowego klasztoru. - I ten święty Paweł i miasto Pawłodar, to był znak, że po latach przymierzania się do placówki misyjnej trzeba będzie - zgodnie z wolą Boga - jechać.

Jezus ważniejszy
Siostra Bonawentura jest w zakonie od ponad trzydziestu lat. Mocny charakter. W ostatnich latach broniła bydgoskiego klasztoru przed uciążliwym sąsiedztwem ośrodka odwykowego. Placówka nie powstała. Do zakonu wstąpiła w wieku 15 lat. Mieszkała w Biłgoraju, kilkaset kilometrów od Bydgoszczy. Teraz będzie miała jeszcze dalej do rodzinnego domu. Ponad pięć tysięcy kilometrów.
- Kiedy poczułam powołanie do zamkniętego zakonu, moją jedyną ofiarą było to, że zamykam sobie możliwości dalszej nauki. Ale Jezus był ważniejszy od szkoły. Miałam też szczęście do przełożonych. Dzięki nim skończyłam szkołę średnią i studia - mówi.

Latem poleciała na miesiąc do Kazachstanu. W miejscowości Oziornoje mieszkają karmelitanki z Częstochowy. W Pawłodarze, obok kościoła jezuitów, czeka na klaryski pusta półhektarowa działka. Była jeszcze jedna, ale władze odebrały ją Kościołowi i zbudowały na niej szpital. Było duże prawdopodobieństwo, że ten sam los mógł spotkać drugą działkę.

- Już przed wyjazdem czułam, że to nie będzie podróż turystyczna - wspomina siostra Bonawentura. - W Niepokalanowie kupiłam figurkę Maryi. Została na pustym placu w Kazachstanie. Wiedziałam, że jeśli Maryia tego chce, to nas tam przyprowadzi. W Pawłodarze zniknęły moje wątpliwości. Tam są ludzie, którzy potrzebują naszej modlitwy.

Koszula bliższa ciału
W Oziornoje przełożona karmelitanek wywiozła klaryski daleko w step i powiedziała, żeby siostry poczuły się jak zesłańcy, którzy w szczerym polu musieli znosić trudy katorżniczego życia. - Wzięłam wodę i różaniec, i w tym szczerym polu modliłam się do Jana Pawła II, który przed laty odwiedził Astanę - Ojcze Święty jeśli chcesz, to daj znak - opowiada matka przełożona. - Wróciłyśmy do klasztoru karmelitek, a tam pojawiła się pani z Instytutu Prymasowskiego w Warszawie. Jak tylko dowiedziała się o planach wobec nas - podarowała mi fragment koszuli Jana Pawła II jako przyszłą relikwię dla klasztoru. A wiadomo - koszula bliska ciału. No i jeszcze od jednego z naszych dobroczyńców dostałam kamień z Golgoty jako kamień węgielny pod klasztor. Golgota - ziemia męczeńska, to wiedziałyśmy, że nie będzie łatwo, ale ta sama ziemia zapowiadała nadzieję zmartwychwstania. I tą nadzieją żyjemy.

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Władze kościelne kolejnych szczebli z rzymską Kongregacją ds. życia konsekrowanego wyrażały zgodę na wyjazd i budowę zamkniętego klasztoru, w którym przyszłe nowicjuszki będą mogły składać śluby zakonne. Siostry podkreślają, że istotą ich działalności nadal będzie modlitwa. Za Kazachstan i za Polskę, bo czują silną więź z ojczyzną. Będą się modliły najpierw w języku polskim. Później po rosyjsku (trzy najstarsze dobrze nim władają), aż biegle opanują kazachski.
Po powrocie matka przełożona przypadkiem dowiedziała się, że Pawłodar jest miastem partnerskim Bydgoszczy. Wielokrotnie przyjeżdżały do Bydgoszczy dzieci z Pawłodaru, odwiedzały się władze.
Z Kazachstanem związana jest również diecezja włocławska. Niedawno delegacja z diecezji zawiozła do Malinowki kopię figury Matki Bożej Bolesnej ze Skulska. Malinowka jest miejscem szczególnym. Tu, na rozkaz Stalina, założono największy obóz kobiecy dla "żon zdrajców ojczyzny". Dziś jest tam muzeum.
- Tyle niewinnej krwi przyjęła kazachska ziemia - mówią siostry.

Każde dzieło boże
W Pawłodarze czeka na nie puste pole. Ostatnio uzbierały trochę datków na swoje utrzymanie i rozpoczęcie budowy. - Nie ma się czego obawiać - uśmiecha się siostra Bonawentura. - Tak zaczynało się każde boże dzieło. I tam, i tu ludzie dzielili się z nami przysłowiowym wdowim groszem, żebyśmy tylko mogły ruszyć z budową i jakoś się utrzymać. Polacy są bardzo życzliwi dla Kościoła. Każda zakonnica i ksiądz spotkali na swojej drodze więcej życzliwych osób niż złych. Będziemy modliły się w intencji tych, którzy nadal będą nas wspierać. A w Kazachstanie? Już tam na nas czekają, modlą się w naszej intencji. Trzeba byłoby nie mieć serca, żeby nie pojechać. Na razie zamieszkamy w małym domku. Jeden z pokoi przeznaczymy na kaplicę, także z nocną adoracją. Ufamy, że Bóg postawi na naszej drodze ludzi, którzy pomogą nam w budowie.

Włosy krótko maszynką
Bydgoski klasztor stoi przy ul. Gdańskiej od około 90 lat. W części klauzurowej (zamkniętej dla ludzi z zewnątrz) prawie każda z sióstr ma niewielką celę wyposażoną w podstawowe meble. Siostry ślubują ubóstwo, nie mają prywatnych rzeczy. Każda ma trzy habity. Na początku noszą niewielki czarny welon. Nowicjuszki zakładają biały, a po ślubach - zwyczajny. To oznaka ślubu czystości. Na niklowej obrączce, którą noszą, wygrawerowane jest imię Jezus.

Mają krótko przycięte włosy, których w ogóle nie widać. (- Ufarbowane? W życiu! To byłby dopiero kabaret - śmieją się siostry. Ścinamy maszynką krótko, to jest praktyczniejsze). Włosy przykrywają czepkiem, na który nakładają kolejno "gębkę" (okala twarz i szyję), bindę (rodzaj przepaski) i welon. Na habicie szkaplerz - pas prostokątnego materiału. Na nim noszą niewielka monstrancyjkę - symbol ich zgromadzenia. Przepasują się białym sznurem, za którym noszą drewniany krzyż profesyjny - oznakę ślubów wieczystych. Zdarte i stare habity są palone, bo szata jest dla nich symbolem przynależności do Chrystusa. Pieniędzy prywatnych nie mają. Najlepszym umartwieniem jest nocne wstawanie na modlitwy, ale korzystają również z przedsoborowej dyscypliny (to po prostu biczowanie, z którego, jak doniosły ostatnio media, korzystał również Jan Paweł II) lub zakładanego na udo łańcuszka. Umartwiają się również postami. Trochę mięsa tylko w niedziele, wtorki i czwartki (- I to nie kotlety, bo na to nas nie stać - zaznaczają). Na śniadanie np. chleb z margaryną, pasztetową lub salcesonem. Czasem jajko lub ser. W przygotowywaniu obiadów korzystają z mrożonek warzywnych, które przekazuje im "Caritas".

O czym siostra mówi?!
- Bydgoski klasztor jest niezamożny - tłumaczy siostra Bonawentura. - Obowiązuje nas reguła franciszkańska. Nie chcemy tego zmieniać. Pieniądze potrzebne są na opłaty za prąd, ogrzewanie czy leki. Bardzo roztropnie gospodarujemy każdym groszem. Zrobiłyśmy remont w ograniczonym zakresie.

Na więcej nie było nas stać.
A w Kazachstanie kapłani nie otrzymują ofiar za odprawianie mszy świętych. Nie mówią: ile, tylko dziękują za litr mleka. - W imieniu jednej pani wysłałam do jezuity w Kazachstanie prośbę o intencję na 30 mszy - opowiada jedna z sióstr. - Zapytałam, czy taka suma wystarczy? Odpisał: o czym siostra mówi?! Tu każda suma wystarczy.

Bydgoskie klaryski prosiły jedną z niemieckich fundacji o wsparcie ich pobytu w Kazachstanie. Odpisali, że jest kryzys i nie mają dla nich pieniędzy.
Na wyjazd do Kazachstanu zgłosiło się dobrowolnie osiem sióstr. Wybrali cztery. Najmłodsza ma 24 lata, najstarsza - ok. 50. Tam, tak jak i tu, w zamkniętym klasztorze będą musiały pokochać się z wszystkimi swoimi słabościami.

- Jeśli w kraju jesteśmy niesieni przez modlitwę polskiego Kościoła, to tam będziemy musiały modlić się jeszcze gorliwiej. I o tę modlitwę, ale i pomoc materialną bardzo prosimy - mówi siostra Bonawentura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska