Do wybuchów doszło na trasie planowanego marszu pokojowego. Uczestnicy marszu mieli protestować przeciwko konfliktowi pomiędzy państwem tureckim i Kurdami, który ma miejsce w południowo-wschodniej Turcji.
Cihan News Agency/CNN Newsource/x-news
W sobotę (10.10) wieczorem w Stambule około 10 tys. ludzi protestowało przeciwko temu atakowi terrorystycznemu. Zdaniem demonstrantów za zamachem stoi rząd i prezydent Recep Tayyip Erdogan. Protestujący nieśli transparent "Znamy zabójców" i skandowali "Erdogan zabójca" i "Pokój zwycięży". Demonstrację ochraniało wielu policjantów.
Podobne wiece zorganizowano w Diyarbakir, zamieszkanym głównie przez Kurdów. Według agencji Dogan demonstracje odbyły się też w Izmirze na zachodzie, i w miastach Batman, Urfa i Van na południowym wschodzie Turcji.
Tymczasem żadna organizacja nie przyznała się do sobotniego (10.10) zamachu. Według premiera Ahmeta Davutoglu mogli za nim stać bojownicy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS) lub członkowie lewicowego ugrupowania pod nazwą Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C). W Turcji ogłoszono także trzydniową żałobę narodową.