Razem z 20 instytutami badawczymi, firmami dystrybutorskimi i konfekcjonującymi tworzą klaster. Za cel postawiły sobie wypromowanie ziemniaka, wzrost sprzedaży i spożycia oraz polepszenie jakości ziemniaków nasiennych. A wszystko to za unijne pieniądze.
Wzorem są angielskie firmy, którym klaster pomógł, bo na Wyspach spożycie ziemniaków wzrasta. - Dla nas klaster to nowość, ale są już inne firmy rolnicze, które wybrały tę formę zrzeszania się - mówi Andrzej Pawlak, prezes Hodowli Ziemniaka w Zamartem.
W Zamartem marzą o zdobyciu zagranicznych rynków, szczególnie w tych krajach, w których nie ma kłopotu z egzekwowaniem opłat licencyjnych. A ciągłym wyzwaniem jest pozyskiwanie większej liczby kontraktacji.
Krok po kroku przybywa hektarów, na których rosną odmiany z Zamartego. Prezes Pawlak chce postawić w HZZ na nasiennictwo, a produkcję przenieść na pola rolników. Na razie ma 220 hektarów w kontraktacji. - Trudno nam zebrać w dwa i pół miesiąca plon z 300 hektarów. Rolnik uprawa kilkanaście hektarów, więc jest w stanie wybrać najlepszy czas na zbiór - wyjaśnia prezes.
Kontraktacji jest coraz więcej, ale przybywa też rozmnażania z minibulw, za które pobierane są opłaty licencyjne. W ubiegłym roku Zamarte pozyskało 70 tys. zł z licencji. To wciąż mało w porównaniu z Zachodem. Trzeba szukać nowych rynków zbytu, bo polskie nasiennictwo ziemniaka jest w opłakanym stanie.