Luksusowy statek wycieczkowy Costa Concordia osiadł w piątek na mieliźnie u wybrzeży Toskanii i zaczął nabierać wody. Od wczorajszego wieczoru trwa akcja ratownicza - pasażerowie oraz załoga są ewakuowani helikopterami, statkami straży oraz promami. Podczas akcji nieznana jeszcze liczba osób wskoczyła w panice do wody lub do niej wpadła. Statkiem płynęło 3200 pasażerów oraz 1023 członków załogi. Łącznie podaje się, że były to osoby około 100 narodowości.
Przeczytaj także: Na Wołdze zatonął statek: brak wieści o ok. 100 osobach
Podawane informacje dotyczące ofiar śmiertelnych i rannych były rozbieżne - mówiło się, że mogło zginąć od trzech do sześciu osób. 14 zostało rannych, w tym dwie ciężko. Jest to jednak wstępny bilans. Ratownicy nadal nie mogą doliczyć się kilkudziesięciu osób. Płetwonurkowie mieli już przeszukać zatopione pokłady statku. Nikogo nie znaleziono. Uważa się, że weryfikacja pełnej listy pasażerów może jeszcze potrwać.
Polacy na pokładzie
Na pokładzie statku było pięcioro Polaków - trzech pracowników i dwóch pasażerów. Jak podaje polska ambasada w Rzymie, naszym obywatelom udzielono pomocy i nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Jednocześnie przedstawiciele zapewniono, że polskie służby konsularne wciąż upewniają się, czy na pokładzie nie było jeszcze także innych Polaków.
Panika podczas ewakuacji
Do awarii wycieczkowca doszło dwie godziny po wypłynięciu ogromnego statku z portu Civitavecchia niedaleko Rzymu. Początkowo wydawało się, że awaria zakończy się bez większych problemów i zagrożenia dla pasażerów. Jednak około godz. 2 w nocy rozpoczął się dramat. Wybuchła panika podczas ewakuacji, a statek gwałtownie nabierał wody przechylając się.
Armator Costa Crociere oświadczył, że przyczyny awarii nie są jeszcze potwierdzone i będą wyjaśniane. Statek w dużej części znajduje się już pod wodą. Na najnowszych zdjęciach wyraźnie widać wielometrową dziurę w jego burcie. Podawane są informacje, że statek uderzył w podwodną przeszkodą. Bardzo możliwe, że były to skały.
Czytaj e-wydanie »