- Przykro mi, bo uważam pana Józefa Wojciechowskiego za sympatycznego, porządnego człowieka. Poznałem go kilka lat temu. Wydawało się, że można go dobrze wykorzystać w polskim futbolu. Niestety, trafił na współpracowników, którzy mieli inne cele. Zostawmy to- mówił Boniek.
Przed wyborem nowego-starego prezesa odbyło się głosowanie w sprawie sposobu podjęcia tej decyzji. Na wniosek Janusza Hańderka z Małopolskiego ZPN delegaci mieli zadecydować, czy chcą głosować za pośrednictwem elektronicznych maszynek (jak było cztery lata temu), czy za pomocą specjalnych kart wrzucanych do przezroczystej urny. Za tą drugą opcją optował Wojciechowski. Głosem swoich współpracowników, a więc Cezarego Kucharskiego i Radosława Majdana, zapewniał, że to sposób pozwalający na podjęcie niejawnej decyzji, bez wywierania nacisków. A oto oskarżał wcześniej ekipę Bońka.
Wojciechowski przybył do hotelu gdzie odbywał się zjazd nawet ze swoją urną. Nie była ona jednak do niczego potrzebna. Delegaci zdecydowaną większością uznali, że są za utrzymaniem elektronicznych maszynek (93 głosów przeciw kartom do głosowania, tylko 18 za). Po ogłoszeniu wyników Wojciechowski z hukiem wyszedł z sali.
- Nie będę uczestniczył w farsie, jaką jest taka forma głosowania - oświadczył poirytowany kontrkandydat Zbigniewa Bońka, następnie złożył mandat i poszedł do swojego pokoju. Na salę obrad Wojciechowski już nie wrócił.