https://pomorska.pl
reklama

Zegarmistrz na drzewie

ADAM WILLMA [email protected] tel. 0 56 61 99 924
230 krewnych - tyle osób liczy drzewo genealogiczne, które Jerzy Korecki rozrysował dla swojej rodziny
230 krewnych - tyle osób liczy drzewo genealogiczne, które Jerzy Korecki rozrysował dla swojej rodziny fot. Adam Willma
Poszukiwania rodzinnych korzeni doprowadziły Jerzego Koreckiego, właściciela znanej bydgoskiej kwiaciarni, do barona z Gołuszyc.

- W dzieciństwie często słyszałem od babci, że pochodzimy z książęcej rodziny Koreckich. Ale w tamtych czasach, gdy babcia snuła rodzinne opowieści, ja przypatrywałem się gruszkom na drzewie i te gruszki były dla mnie zdecydowanie ciekawszym tematem - śmieje się Jerzy Korecki.
Z czasem jednak role się zamieniają: - Dziś to ja przejąłem funkcję dziwaka, który zagłębia się w rodzinnej historii. Widać taki ludzki los.

Zakazane książki
Rodzice posłali Jerzego do szkoły zegarmistrzowskiej. W latach 50., gdy pobierał nauki w Gdańsku była to ścisła elita wśród rzemieślniczych zawodów. "Będziesz chodził we fraku" - zapewniali starzy zegarmistrze. - Niestety, taki już mój los, że zawsze z czymś się spóźniam. Tak samo było z zagarmistrzostwem - przyszło mi w życiu oglądać upadek tego zawodu. Choć miałem okazję poznać arcymistrzów, którzy najtrudniejsze elementy potrafili dorobić "z głowy", to dziś z żalem patrzę, jak zegarmistrzem nazywa się człowieka wymieniającego baterię w elektronicznej tandecie.
Zanim Korecki trafił do spółdzielni usługowej, terminował jako pomocnik bibliotekarza w Pruszczu Gdańskim: - To był czas, w którym nie było łatwo o posadę zegarmistrza. Ale dzięki temu w bibliotece miałem okazję zapoznać się z książkami, których nigdy wcześniej nie miałem w rękach.
Chodzi nie tylko o "Żywoty pań swawolnych" i "Dekameron" - uśmiecha się Korecki. - Przede wszystkim o przedwojenną encyklopedię. Wszystkie te książki przetrzymywane były w osobnym pomieszczeniu, przeznaczonym dla księgozbioru zastrzeżonego przez cenzurę. Właśnie w encyklopedii przeczytałem o starej i zasłużonej rodzinie książąt Koreckich. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, po raz pierwszy zacząłem poważnie podchodzić do rodzinnej przeszłości.

Rozczytać Niemca

Ale praca i opieka nad sześciorgiem dzieci nie pozwalały na kontynuowanie poszukiwań. Korecki został z czasem kierownikiem największego zakładu zegarmistrzowskiego przy ul. Śniadeckich w Bydgoszczy, aby w końcu poświęcić się... kwiatom.

- Na działce uprawialiśmy dla własnej przyjemności róże. W końcu było ich już tyle, że ktoś poradził nam żartem, aby założyć kwiaciarnię. I tak też zrobiliśmy - mówi najbardziej ukwiecony z bydgoskich zegarmistrzów.
Pomiędzy wyplataniem wieńców, a szykowaniem okolicznościowych wiązanek, kwitła myśl o zbadaniu rodzinnych powiązań: - Trzydzieści lat temu wziąłem się za to na serio. Gdy czas pozwalał, jeździłem po krewnych, wypytywałem, zbierałem rodzinne anegdoty. Później zacząłem przeglądać dane w archiwach. Dziś już nie przeraża mnie odręczne niemieckie pismo, w którym pisane były księgi, ale na początku to była zgroza. Musiałem też zmierzyć się z cyrylicą, bo część rodziny pochodziła z Wtelna.
Korecki szybko dostrzegł możliwości, jakie dawał internet: - Od 10 lat posługuję się tym narzędziem. Korzystałem z wyszu-kiwarek, komunikatorów, bardzo pomogła mi Nasza Klasa i portale genealogiczne. Dzięki internetowi odnalazłem na przykład całą gałąź rodziny Koreckich w Szwecji, ze świetnie rozrysowanym drzewem.

Baron i prababcia

W drzewie genealogicznym rozrysowanym przez pana Jerzego miejsce znalazło 230 osób: - Jeszcze większe jest drzewo rodziny mojej żony. Byłem jej to winien, bo przez całe życie do mojej pasji odnosiła się z życzliwością.
Korecki nie poprzestaje na suchych faktach. Równie wielkie znaczenie mają dla niego wygrzebane z pamięci przodków rodzinne anegdoty. Zebrał się ich już cały tom, który czeka na publikację.
- W tej pracy musimy się liczyć z wieloma niespodziankami, które często burzą nasze wyobrażenia o przodkach. Okazało się na przykład, że moja babcia była nieślubnym dzieckiem barona z Gołuszyc.
Często praca nad genealogią niespodziewanie się komplikuje: - Spotkałem się i z taką sytuacją, że dwie siostry zerwały ze sobą kontakty na kilkadziesiąt lat. Jedna dowiedziała się o śmierci drugiej z gazetowego nekrologu. I na takie rodzinne historie trzeba się przygotować.
Sam Korecki stara się pielęgnować rodzinne związki. I nie tylko rodzinne: - Podczas zjazdu mojej klasy okazało się, że 10 chłopaków już nie żyje. Zdopingowało nas to do częstszych kontaktów. Nauczyliśmy się cieszyć tym, że mamy ze sobą kontakt.

Książę i hrabia

Pomimo ogromu pracy, Koreckiemu nie udało się dotrzeć do dokumentów łączących jego ród z książętami Koreckimi. - Owszem, w rodzinie pojawia się kilka różnych herbów szlacheckich, ale jako książę chyba nie umrę - żartuje pan Jerzy.
Na razie Związek Szlachty Polskiej Kresów Wschodnich przyznał mu tytuł hrabiowski. Z certyfikatem i prawem dziedziczenia. Pozostawi go po sobie razem zasadzonym przez siebie drzewem rodzinnych powiązań.

Wybrane dla Ciebie

Filip: "Wjechał prosto w nas". Jest zbiórka dla małżeństwa Szymczuków z Torunia

Filip: "Wjechał prosto w nas". Jest zbiórka dla małżeństwa Szymczuków z Torunia

Rachunki za prąd od 1 października 2025 roku. Sprawdzamy, ile będziemy płacić

Rachunki za prąd od 1 października 2025 roku. Sprawdzamy, ile będziemy płacić

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska