Mężczyzna pisze, że kilka dni temu był z córką w kinie w rzeszowskiej galerii handlowej. Córka poprosiła, by kupił jej żelki, które zauważyła w gablocie na jednej z wysp handlowych. Wśród różnych kształtów żelków były też małe penisy.
Sprawdziliśmy dzisiaj, czy faktycznie tego typu towar jest w sprzedaży, i czy na oczach dzieci. Faktycznie. Czerwone, zielone, żółte i pomarańczowe żelki imitujące męski organ płciowy były w jednym z pojemników. Pod sztucznymi szczękami, nad malinami i wisienkami, w pobliżu jaj sadzonych i literek. Niektóre penisy, zapakowane w celofanowe woreczki i związane kokardą, czekały na amatorów słodyczy, zapewne w ten sposób żartobliwie świętujących Walentynki, czy wieczór panieński lub kawalerski.
- A co na to dzieci? - pytamy.
- A nic, kupują - beztrosko odpowiada sprzedawczyni.
Jakby żelowe penisy były czymś tak oczywistym, jak czekoladka czy cukierek.
Psycholog: obserwujemy obniżenie norm dobrego smaku
Dr Henryk Pietrzak, psycholog z Uniwersytetu Rzeszowskiego mówi, że żart żartem, ale nie w tym miejscu i nie dla dzieci.
- Problem leży w etyce producentów, dystrybutorów i sprzedawców - mówi. - Widzę tu ich cynizm w eksponowaniu, czy budowaniu motywacji do zakupu nowości, czegoś, co budzi zaciekawienie, co prowokuje. Prawdopodobnie nie zastanawiają się w ogóle nad skutkami. Stoisko nie jest bowiem przeznaczone tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci. Rodzice wpadają więc w konfuzję, kiedy syn czy córka domagają się tego typu żelków lub już je kupili.
Dr Pietrzak podkreśla, że generalnie obserwujemy obniżenie norm dobrego smaku, którymi powinniśmy się kierować.
- Zatracamy gdzieś pojęcia związane z tym, co jest dopuszczalne, a co nie, w sensie społecznym - obserwuje.
Dodaje, że mądry rodzic powinien z dzieckiem porozmawiać, wytłumaczyć, że to tylko śmieszny gadżet, który nie ma znaczenia. Taki produkt powinien więc zniknąć z półki?
- W sensie etycznym i wychowawczym tak - mówi Henryk Pietrzak. - W sensie wolności handlowej, nie ma szans.
Wciśnij w oczodoły, zabawa gwarantowana
To nie pierwsze słodycze, które budziły kontrowersje naszych czytelników. Pisaliśmy np. o upiornych lizakach, które można było kupić w rzeszowskich kioskach. Słodka kulka ukrywała się pod przypominającą piłeczkę do ping - ponga plastikową gałką oczną z zaznaczonymi, popękanymi naczyniami krwionośnymi.
„Rozdziel półkule i wciśnij w oczodoły, zabawa gwarantowana, zjedz i... postrasz sobie” - czytaliśmy w instrukcji lizaka, który przy okazji mógł być zagrożeniem dla zdrowia malucha.
Były i lizaki... palce. Specjaliści zwracali uwagę, że to, co dawniej budziło obrzydzenie, dziś jest tolerowane.
- Lizaki o kształtach części ludzkiego ciała powodują, że w oczach dziecka znosi się tabu związane z nietykalnością ciała. To stanowi ryzyko przedmiotowego traktowania człowieka. Symboliczne jedzenie „ludzkiego ciała” to makabryczny żart. Rodzicom zdecydowanie radzę, aby półki z takimi słodyczami i zabawkami omijali z daleka - mówiła psycholog.
WIDEO: Smakołyki bez cukru, czyli pyszne słodycze domowe
Źródło:
TVN
