MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Zerwany Kłos" - Już jest film fundacji o. Rydzyka [zdjęcia, wideo]

Joanna Pluta
Joanna Pluta
W bydgoskim kinie Helios trwał przedpremierowy pokaz filmu „Zerwany Kłos”.To historia błogosławionej Karoliny Kózkówny, która w czasie I wojny światowej, mając 16 lat  zginęła z ręki carskiego żołnierza broniąc się przed gwałtem. Jak czytamy w materiałach prasowych dotyczących pierwszego fabularnego filmu wyprodukowanego przez Fundację Lux Veritatis  „Bł. Karolina pozostaje szlachetnym wzorem do naśladowania w obliczu prześladowania katolików na całym świecie. (...) Jest drogowskazem dla świata, w którym Boga próbuje zatrzeć się w ludzkim sercu, a samego człowieka odrzeć z jego godności”. Oficjalna premiera filmu dopiero w piątek (17 lutego), jednak wieczorem po seansie w kinie Helios można było spotkać się z twórcami obrazu - studentami i absolwentami Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. - Naszą intencją nie było stworzenie tylko dzieła filmowego, ale wręcz aktu wiary - mówił Witold Ludwig, scenarzysta i reżyser „Zerwanego Kłosu”. - To, co pozostawiła po sobie błogosławiona Karolina Kózkówna, patronka młodzieży, to zachęta do lepszego życia. - Jesteśmy debiutantami, jeśli chodzi o kino fabularne, jednak wcześniej stworzyliśmy już widowisko teatru telewizji „Brat naszego Boga” - opowiadał z kolei Karol Niechciał, kierownik produkcji. - Pomysł, by pokazać na ekranie historię bł. Kózkówny przyszedł do nas sam. Nie wiedzieliśmy jednak, jaki ogrom pracy nas czeka. Ale cieszymy się, że wszystko się udało.Wśród osób wcielających się w bohaterów trudno znaleźć głośne nazwiska. W większości są to studenci lub absolwenci szkoły o. Rydzyka. Jest jednak parę wyjątków - jak znany z serialu „Plebania” Dariusz Kowalski wcielający się w rolę ojca bł. Karoliny oraz Paweł Tchórzelski, aktor toruńskiego teatru Horzycy, który gra oprawcę Kózkówny. Ten ostatni początkowo nie chciał brać udziału w całym przedsięwzięciu. - Powiedział mi, że w archipelagu jego życia my jesteśmy na bardzo odległej wyspie - opowiadał Ludwig. - Jednak po przeczytaniu scenariusza zmienił zdanie. Okazało się bowiem, że jego ojciec bardzo czci bł. Kózkównę. Aktor stwierdził więc, że biorąc udział w filmie o jej życiu odda ojcu hołd.Twórcy kilka razy podkreślali, że „Zerwany Kłos” ma widza oczyszczać i mimo ciężkiej tematyki paradoksalnie budzić nadzieję. - Film nie może być tylko rozrywką, musi wstrząsać człowiekiem -  zaznaczał Ludwig. - Jednocześnie chcieliśmy, by film, tak jak postać i życie błogosławionej Karoliny, był po prostu piękny, niósł ze sobą jej blask.***Od autorki: Czy to się udało? Trudno mi oceniać ten obraz jako faktyczne dzieło filmowe, bo mam wrażenie, że jednak nie jest nim do końca. Niestety, przy całym szacunku do pracy i zapału twórców,  a także do tematyki obrazu, muszę stwierdzić, że film to słaby. Trwa 95 minut, ale wydaje się, że mógłby o co najmniej pół godziny krócej. Mnóstwo tutaj dłużyzn, przeciąganych jakby na siłę scen i dialogów, do których też można mieć sporo zastrzeżeń. W wielu sytuacjach są nienaturalne, nazbyt teatralne, a język bł. Karoliny (wciela się w nią Aleksandra Hejda, studentka toruńskiej szkoły medialnej) odbiega od tego, jakim posługuje się jej otoczenie, co tworzy poczucie twórczej niekonsekwencji. Gra aktorska również się nie broni. Film to studencki i zdaje się,  że nie da się od tego uciec. I niestety, choć twórcy  chcieli tego uniknąć,  postaci są tu czarne albo białe. Znalazłam jednak dwie rzeczy, które nieco ratują ten obraz. Pierwsza to zdjęcia - kilka jest naprawdę dobrych. Druga to bardzo dobra symfoniczna muzyka, ale  zbyt oczywista jak na dzieło o takiej tematyce.
W bydgoskim kinie Helios trwał przedpremierowy pokaz filmu „Zerwany Kłos”.To historia błogosławionej Karoliny Kózkówny, która w czasie I wojny światowej, mając 16 lat zginęła z ręki carskiego żołnierza broniąc się przed gwałtem. Jak czytamy w materiałach prasowych dotyczących pierwszego fabularnego filmu wyprodukowanego przez Fundację Lux Veritatis „Bł. Karolina pozostaje szlachetnym wzorem do naśladowania w obliczu prześladowania katolików na całym świecie. (...) Jest drogowskazem dla świata, w którym Boga próbuje zatrzeć się w ludzkim sercu, a samego człowieka odrzeć z jego godności”. Oficjalna premiera filmu dopiero w piątek (17 lutego), jednak wieczorem po seansie w kinie Helios można było spotkać się z twórcami obrazu - studentami i absolwentami Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. - Naszą intencją nie było stworzenie tylko dzieła filmowego, ale wręcz aktu wiary - mówił Witold Ludwig, scenarzysta i reżyser „Zerwanego Kłosu”. - To, co pozostawiła po sobie błogosławiona Karolina Kózkówna, patronka młodzieży, to zachęta do lepszego życia. - Jesteśmy debiutantami, jeśli chodzi o kino fabularne, jednak wcześniej stworzyliśmy już widowisko teatru telewizji „Brat naszego Boga” - opowiadał z kolei Karol Niechciał, kierownik produkcji. - Pomysł, by pokazać na ekranie historię bł. Kózkówny przyszedł do nas sam. Nie wiedzieliśmy jednak, jaki ogrom pracy nas czeka. Ale cieszymy się, że wszystko się udało.Wśród osób wcielających się w bohaterów trudno znaleźć głośne nazwiska. W większości są to studenci lub absolwenci szkoły o. Rydzyka. Jest jednak parę wyjątków - jak znany z serialu „Plebania” Dariusz Kowalski wcielający się w rolę ojca bł. Karoliny oraz Paweł Tchórzelski, aktor toruńskiego teatru Horzycy, który gra oprawcę Kózkówny. Ten ostatni początkowo nie chciał brać udziału w całym przedsięwzięciu. - Powiedział mi, że w archipelagu jego życia my jesteśmy na bardzo odległej wyspie - opowiadał Ludwig. - Jednak po przeczytaniu scenariusza zmienił zdanie. Okazało się bowiem, że jego ojciec bardzo czci bł. Kózkównę. Aktor stwierdził więc, że biorąc udział w filmie o jej życiu odda ojcu hołd.Twórcy kilka razy podkreślali, że „Zerwany Kłos” ma widza oczyszczać i mimo ciężkiej tematyki paradoksalnie budzić nadzieję. - Film nie może być tylko rozrywką, musi wstrząsać człowiekiem - zaznaczał Ludwig. - Jednocześnie chcieliśmy, by film, tak jak postać i życie błogosławionej Karoliny, był po prostu piękny, niósł ze sobą jej blask.***Od autorki: Czy to się udało? Trudno mi oceniać ten obraz jako faktyczne dzieło filmowe, bo mam wrażenie, że jednak nie jest nim do końca. Niestety, przy całym szacunku do pracy i zapału twórców, a także do tematyki obrazu, muszę stwierdzić, że film to słaby. Trwa 95 minut, ale wydaje się, że mógłby o co najmniej pół godziny krócej. Mnóstwo tutaj dłużyzn, przeciąganych jakby na siłę scen i dialogów, do których też można mieć sporo zastrzeżeń. W wielu sytuacjach są nienaturalne, nazbyt teatralne, a język bł. Karoliny (wciela się w nią Aleksandra Hejda, studentka toruńskiej szkoły medialnej) odbiega od tego, jakim posługuje się jej otoczenie, co tworzy poczucie twórczej niekonsekwencji. Gra aktorska również się nie broni. Film to studencki i zdaje się, że nie da się od tego uciec. I niestety, choć twórcy chcieli tego uniknąć, postaci są tu czarne albo białe. Znalazłam jednak dwie rzeczy, które nieco ratują ten obraz. Pierwsza to zdjęcia - kilka jest naprawdę dobrych. Druga to bardzo dobra symfoniczna muzyka, ale zbyt oczywista jak na dzieło o takiej tematyce. materiały prasowe
W bydgoskim kinie Helios trwał przedpremierowy pokaz filmu „Zerwany Kłos”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska