https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zielona noc polarna

Tekst i fot. Aleksander Knitter
Tomasz Szydeł opowiadał we wtorek wieczorem o wielomiesięcznej pracy w Polskiej Stacji Polarnej w Hornsund.

Nie ma tam drzew. Chodzi się z giwerą, bo w każdej chwili można stanąć oko w oko z niedźwiedziem. Zimą trzeba pić ... śnieg lub lód, bo woda zamarza. Można za to godzinami patrzeć na zorzę polarną i namiętnie ją fotografować.

We wtorek w Miejskiej Bibliotece Publicznej Tomasz Szydeł opowiadał o pracy w Hornsund, którą połączył z hobby i przygodą. Szydeł wyjechał bowiem jako pracownik Polskiej Stacji Polarnej na Spitsbergen. A z wielu miesięcy spędzonych między lodowcami było co opowiadać. Ciekawostki, a przede wszystkim interesujące zdjęcia nie dały się nudzić.

- No ale teraz to tam jest prawdziwy luksus. Kiedyś nie mieli internetu, satelity, mediów. My już to mieliśmy - mówi Szydeł. - Na jedzenie też narzekać nie można, a i gotować się nauczyłem, bo musiałem wyżywić podczas dyżuru całą grupę.

Wiele emocji wzbudziły zdjęcia i opowieści o zielonej w tym rejonie zorzy polarnej. - A noc polarna trwała trzy miesiące i nie było różnicy czy to trzecia w dzień, czy w nocy - opowiadał Szydeł.

Przyznał też, że oprócz wielu ciekawych przygód czekała też ich ciężka, często fizyczna praca. Mimo siarczystego mrozy meteorolodzy, sejsmolodzy, obserwatorzy środowiskowi musieli wyjeżdżać w teren i pobierać próbki do badań i analizy. Oczywiście jeśli udało im się wyjść z pomieszczenia, które w nocy zasypał śnieg.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska