Ruszyły wiosenne zabiegi przy pielęgnacji roślin. Poszyły w ruch nożyce. Nic w tym dziwnego - krzewy wymagają podcięcia.
- Pewne krzewy tak, ale nie forsycje czy jaśminy, które ktoś koło mego bloku "zrąbał" prawie na łyso, jak żywopłot - twierdzi Czytelniczka z ulicy Arentowicza na Południu. - Krew mnie zalewa, gdy na to patrzę. Jestem ogrodnikiem i apeluję
- nie kaleczcie roślin.
Podobne sygnały napływały także m. in. z osiedla Kazimierza Wielkiego. Zdaniem Marioli Cichockiej , specjalisty do spraw zieleni w Spółdzieli Mieszkaniowej "Południe" cięcia są wykonywanie "zgodnie ze sztuką".
- Zajmuje się tym niewielka, ale przeszkolona grupa pracowników -_mówi Mariola Cichocka. - Wiele przycięć wykonujemy na prośbę mieszkańców i tak było na Arentowicza, gdzie w niektórych miejscach krzewy dosięgały okien. Mieliśmy też sygnały, że rośliny zasłaniały widoczność na wysepkach. W takich sytuacjach
**_musimy reagować!
- Radykalne cięcia są potrzebne, jeśli chce się odnowić roślinę, rozkrzewić. Także wówczas, gdy roślina jest posadzona w złym miejscu. Na przykład wysoki krzew na wysepce. Nie ma natomiast uzasadnienia kaleczenie roślin, co niestety, zdarza się, szczególnie wówczas, gdy nie zajmują się tym fachowcy. - mówi Halina Margiel-Migdał, były ogrodnik miejski. I choć jej zdaniem, są - szczególnie w śródmieściu i na Zazamczu - pozytywne przykłady, wiele jest jeszcze do zrobienia, choćby w zakresie planowania.
Zieleń jest droga. Warto więc o nią dbać. Jednak nie na zasadzie wyrzucania pieniędzy... w krzaki.
W tym roku Spółdzielnia "Południe" wyda na pielęgnację 38 ha terenów zielonych 166 tys. zł. Ok. 6 tys. kosztować będą nowe krzewy, zaś 7,5 tys. - odnowienie zniszczonych trawników. Przy tych pracach zatrudnione są 4 osoby.
**
Zielono czy... łyso?
(erka)
Włocławianie alarmują, że pielęgnacja zieleni na niektórych osiedlach to wyrzucanie pieniędzy.