- Zima trzyma i rady ni ma - powiedział mi znajomy góral-krezus z targowiska, gdzie sprzedaje skórzane papcie i rękawice. Meteorolodzy - bidule myślą tak samo, a w prognozach zapowiadają mróz i odwilż przemiennie co najmniej do kalendarzowej wiosny. Kiepska przed nami perspektywa. Wędkarzom długo więc "ani po lodzie, ani po wodzie"...
Ponieważ jest już po zebraniach sprawozdawczych w kołach Polskiego Związku Wędkarskiego i każdy mógł wygadać się ile wlezie - psioczyć na wysokie składki, narzekać na bezrybie i wieszać psy na władzach okręgów - temat uciśnionych członków Związku odpuszczam. Jestem tak skorumpowany, że nic mi się za frajer nie chce. Przypomnę jedynie (i to wyłącznie w trop za opublikowaną w "WW" tabelą tzw. składek na zagospodarowanie i ochronę wód), że najwyższe w kraju opłaty trzeba wnosić tradycyjnie w okręgach: bydgoskim i toruńskim. Ale kochani, jak się komuś tradycja nie podoba, niech migiem przenosi się z całym majdanem na przykład do Chełma, Lublina czy Siedlec. Tam zapłaci połowę, a nałowi się tych ruskich czebaczków i trawianek ile popadnie! Może szczęściarzowi trafi się nawet sumik karłowaty - ba - amerykański?
Kiedy wiadomo, że zima prędko nie odpuści, jest czas na przegląd nadwerężonego w minionym sezonie sprzętu wędkarskiego. Trzeba w pierwszej kolejności obejrzeć przelotki kierunkowe na szczytówkach. Szczególnie uważnie w wędziskach spinningowych, gdzie mimo wysokiej klasy materiału z jakiego wykonano te przelotki, zużywają się dość szybko na skutek ustawicznego "piłowania" przez linkę. Warto sprawdzić także rękojeści wędzisk i osady kołowrotków. Luźna osada, pęknięcie pierścienia mocującego, to częsta przyczyna porażek nad wodą. Oczywiście stare, skruszałe żyłki na szpulach kołowrotków obowiązkowo wymieniamy na linki nowe. W kołowrotkach używanych do spinningowania, jeśli żyłki lub plecionki są po 2-3 nawet sezonach dobre, ucinamy postrzępione zwykle ostatnie parę metrów. Możemy również przewinąć całą szpulę tak, aby tam gdzie był dotąd początek linki, zrobił się koniec i odwrotnie. Wszystkie haczyki o uszkodzonych, stępionych ostrzach bezwzględnie wyrzucamy do śmietnika. Tępy hak, to zwykle dwie trzecie niepowodzeń podczas zacinania ryby. Resztę dorocznego przeglądu pozostawiam państwa inwencji.
Zima trzyma
Jotos