- Dwa mecze, żadnego punktu i bramki. Do tego dochodzi brak charyzmy, zachowawczość. A pan twardo za selekcjonerem. Co jeszcze musi się wydarzyć, żeby podziękował pan trenerowi za pracę?
- Przed drużyną jeszcze mecz z Kostaryką. Czekamy na wygraną, na przynajmniej 2-3 gole. Za nami, owszem, nieudany mecz z Ekwadorem i więcej niż przyzwoite, choć minimalnie przegrane spotkanie z Niemcami. Za Janasem stoją dokonania z reprezentacją. Proszę pamiętać, że rozpoczął pracę w trakcie rozpoczętych - i to w słabym stylu - eliminacji EURO'2002. Gdyby nie porażka u siebie Szwedów z Łotyszami, gralibyśmy w finałach w Portugalii. Potem były bardzo udane dla nas eliminacje do obecnego mundialu, a po drodze kilka wartościowych wygranych, m.in. nad Włochami. Mam nadzieję, że władze związku i wydział szkolenia oceniać będą pracę Pawła obiektywnie.
- Naprawdę nie potrafi pan wypunktować selekcjonerowi błędów przed i podczas mundialu?
- Jeżeli zmusza mnie pan do wypunktowania, to błędy leżą po obu stronach - trenera i zawodników. Będzie raport, w nim znajdą się złe, ale i dobre strony jego pracy. Dla mnie Paweł Janas to jeden z najlepszych selekcjonerów w historii polskiego piłkarstwa.
- Reprezentacja liczy 23 piłkarzy. Dowiadujemy się, że wszyscy, codziennie, czy co drugi dzień są badani, sprawdzany jest poziom wytrenowania i zmęczenia. Teraz mecz z Kostaryką. Oczekuje pan, że na boisku pojawią się zawodnicy którzy grali mniej, albo w ogóle.
- Mecz z Kostaryką trzeba będzie wybiegać, bo to nie jest aż tak słaba drużyna, jakby sugerował wynik z Ekwadorem. Trener jest przy drużynie, wie, na kogo może w tym meczu liczyć. Zresztą, nieważne kto będzie grał przeciw Kostaryce. Ważniejsze, żeby na boisku wszyscy pokazali zdeterminowanie, waleczność i ofiarność. Bardziej odważnie w ataku i skutecznie.
- Potwierdzi pan, że Szymkowiak przyjechał do Niemiec z fatalnymi wynikami krwi, a Krzynówek z kontuzją?
- Wyniki są robione na bieżąco i codziennie. Fizjolog prof. Jastrzębski je ocenia. Mirek, rzeczywiście, nie ma wyników w czołówce. Trener wziął je pod uwagę przy ustalaniu składu na Niemcy. "Szymek" jest tym wszystkim trochę przybity, coś go gryzie. Przestał być duszą towarzystwa. Krzynówek boryka się z kolei z kontuzjami, które nie są groźne, za to dolegliwe. Tu go strzyknie, tam zaboli. To się odbiło na jego grze w klubie. Wiosną nie miał przecież dobrego sezonu. Musi się porządnie wyleczyć i będzie tym Krzynówkiem z eliminacji.
- A przeprowadził już pan śledztwo, dlaczego przegraliśmy z Ekwadorem?
- Wciąż usiłuję poznać przyczyny. Rozmawiam z zawodnikami. Była jakaś blokada psychiczna, jakieś przeświadczenie że i tak ta bramka prędzej czy póżniej dla nas wpadnie. Rywal, nie ulega wątpliwości, był niedoceniony.
- Słyszał pan, że podobno kilku piłkarzy Ekwadoru miało pozytywny wynik testu antydopingowego?
- Nie budowałbym sobie nadziei na nieszczęściu innych. Jeżeli ta informacja zostanie potwierdzona, to konkretnych graczy czeka dyskwalifikacja. Ale wynik końcowy nie ulegnie zmianie. Takie są przepisy FIFA.