O co chodziło? Główne zarzuty oznakowania dotyczyły tego, że znaki informujące o miejscach dla osób niepełnosprawnych były umieszczone za nisko (kilkadziesiąt centymetrów nad jezdnią) oraz brakowało oznakowania poziomego. Do tej pory nie było mowy o zmianach. Sytuacja zmieniła się po programie telewizyjnym w TVN Turbo "Emil łowca fotoradarów" i krytyce mieszkańców m.in. na zebraniach osiedlowych. Zresztą podczas tych zebrań urzędnicy i strażnicy już tak stanowczo nie bronili swojej racji, a zapowiadali, że przyjrzą się raz jeszcze oznakowaniu.
- Najlepiej nie chciałbym za dużo mówić - mówi niepewnie dyrektor wydziału gospodarki komunalnej Jarosław Rekowski. - Tak, jak co roku, z nadejściem wiosny porządkujemy oznakowanie w mieście. Pytamy więc, czy to porządkowanie czy uporządkowanie? I niechętnie przyznaje: - Dokonujemy korekt, by zgodnie z rozporządzeniem znaki były na wysokości dwóch metrów. Pojawiają się też linie poziome - mówi Rekowski. Urzędnicy i przełożeni strażników długo upierali się przy swoim, ale w końcu ulegli. I być może nie dla świętego spokoju, ale przestraszyli się spraw sądowych...
Czytaj e-wydanie »