- Zrobiliśmy duży krok do przodu - mówi Andrzej Galczak, rzecznik prasowy włocławskiej Fabryki Lin i Drutu. Jest już wstępne porozumienie w sprawie kupna. Do podpisania umowy sprzedaży dojdzie prawdopodobnie w trzeciej dekadzie lutego. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Drumet trafi w ręce funduszu powierniczego.
Informacja o znalezieniu inwestora uspokoiła nieco pracowników i związkowców. Choć zakład nadal jest oplakatowany, skończyły się już dyżury, jakie od kilku tygodni pełnili w portierni przedstawiciele związków zawodowych. Większa część załogi nadal nie otrzymuje premii motywacyjnej w wysokości 125 złotych. Ta kwota trafia tylko do rąk pracowników tych działów, gdzie na skutek zmniejszenia produkcji, znacznie obniżono wysokość pensji. Związkowcy nie naciskają jednak już tak mocno na szefostwo.
Drumetowi nieco odpuściły także banki uspokojone wizją rychłej zmiany właściciela. Pod koniec lutego na konta do fabryki wpłyną pieniądze umożliwiające zakup materiałów do produkcji.
- W marcu ruszymy na dobre, może nie uda nam się od razu osiągnąć takiego poziomu, jak w czasach świetności, ale najważniejsze, że wznawiamy produkcję - cieszy się Andrzej Galczak. Rzecznik zapewnia, że Drumet nie powinien mieć żadnego problemu ze zbytem produktów. Wielu odbiorców tylko czeka na, na wytwarzane we Włocławku liny. A jeśli uda się uruchomić eksport, słaba złotówka dodatkowo wzmocni kondycje firmy.
