Podczas długiej przerwy tuż przed południem Bartek R. zranił scyzorykiem Bartka P. Najpierw zadrasnął go w policzek, potem zranił w kark. To jedyne spójne fakty całej sprawy.
Chłopiec, który padł ofiarą kolegi podnosi, że był przez niego wulgarnie wyzywany. Gdy podszedł, żeby zapytać, o co właściwie chodzi, tamten wyjął z kieszeni scyzoryk i ugodził go. Potem sięgnął do plecaka po kuchenny nóż i zaczął nim wymachiwać. Bartek P. uciekł do gabinetu dyrektora.
Bartek R. twierdzi z kolei, że sprawa zaczęła się w poniedziałek, kiedy Bartek P. jego obrzucał wyzwiskami. We wtorek agresor siedział z kolegą na ławce i obaj się śmiali. Bartek P. miał pomyśleć, że to z niego. Podobno podszedł do Bartka R., złapał go za koszulkę, potem za szyję i przycisnął do ściany. Ten, chcąc się uwolnić, użył scyzoryka. Kiedy już się oswobodził, sięgnął do plecaka po kuchenny nóż (znalazł go na stadionie, w drodze do szkoły), by nastraszyć Bartka P. i jego kolegów.
Nauczycielka, która rzeczywiście widziała fragment zajścia, tak tłumaczyła dyrekcji brak reakcji ze swojej strony:
- Wszystko działo się cicho, nikt nie krzyczał, nie szarpał się. Pomyślała, że chłopcy serdecznie się witają i nie zwróciła na to uwagi - relacjonuje dyrektor gimnazjum Daniela Kędziorska.
Bartek R. wrócił po policyjnym przesłuchaniu do domu.
- Nie było podstaw do zatrzymania. Przyznał się, rodzice obiecali, że nie ucieknie, nie zaszło też podejrzenie zacierania przez niego śladów - mówi zastępca komendanta powiatowego w Rypinie nadkom. Piotr Godlewski.
Obaj chłopcy nie poszli wczoraj do szkoły. Bartek P. wróci na lekcje w poniedziałek. O Bartku R. niewiele wiadomo.
- Ta sytuacja wszystkich nas zszokowała - przyznaje dyrektor Kędziorska. - Staramy się pomóc temu chłopcu i jego rodzicom. Nie wiem czy do końca roku szkolnego będzie na zajęciach. Wspólnie z psychologiem i pedagogiem przeprowadziliśmy z nim i rodzicami rozmowę doradczą. Nie mogę ujawnić jej treści.
Póki co, w szkole zwiększono liczbę nauczycieli dyżurujących podczas przerw. Na każdej kondygnacji będzie ich czterech.
Spotkania profilaktyczne przeciw agresji, które policja prowadzi w szkołach, widać na niewiele się już zdają. Bez ochroniarzy albo nadzoru kamer zwłaszcza gimnazjaliści czują się bezkarni. Inne miasta instalują w placówkach monitoring za pieniądze miejskich komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Przykład Zespołu Szkół nr 2, który akurat zakupił kamery dzięki pomocy sponsorów, pokazuje, że warto - młodzież nie niszczy mienia, nie zdarzają się już kradzieże telefonów komórkowych, nie widać dilerów narkotykowych. Można też podglądać uczniów na korytarzach.
- Jest jedna rzecz, która może zahamować agresywne, patologiczne zachowania. To nieuchronność kary - przekonuje nadkom. Godlewski.
Gimnazjum zbiera już pieniądze ja zainstalowanie kamer. Rada Rodziców wyraziła zgodę na przeprowadzenie zbiórki wśród uczniów, szkoła zwróci się też do sponsorów.