Postępowanie w sprawie obozu pracy, jaki Niemcy mieli zgotować Polakom w Lubbenau, zostało zawieszone na czas przesłuchania Niemców. – Przesłuchania odbywają się w ramach zagranicznej pomocy prawnej – informuje mecenas Anna Drobek z Zielonej Góry, która za darmo reprezentuje grupę poszkodowanych Polaków. Przesłuchany zostanie między innymi Jurgen, brygadzista, którego swoimi zeznaniami obciążają wszyscy Polacy. – Przesłuchania są w toku, akta nie trafiły jeszcze do prokuratury – wyjaśnia mecenas Drobek. Zaraz po przesłuchaniu wszystkich Niemców i Polaków z Lubbenau zielonogórska prokuratura okręgowa wznowi postepowanie.
Wszyscy poszkodowani Polacy pracowali w firmie w Lubbenau, która zajmuje się pakowaniem artykułów spożywczych do znanej sieci niemieckich marketów, znajdujących również w Polsce. Byli zatrudnieni przez firmę pośrednika. Jurgen nadał im numery, którymi posługiwał się na organizowanych apelach. Numery mieli tylko Polacy. Numerami musieli posługiwać się również biurze. Brygadzista Jurgen powiedział do Polaków „zrobię wam tu drugie Auschwitz”. Jednej z Polek Jurgen powiedział, żeby przefarbowała włosy na blond, bo „wtedy będziesz sexi”. Kobieta nie spełniła jego żądań i została wyrzucona z pracy.
Przerwa dla Polaków była ogłaszana przez megafon na hali. Tak naprawdę, nigdy nie wiedzieli kiedy pójdą na przerwę. Polacy mieli przerwy dużo krótsze niż Niemcy. Nie mogli wyjść na papierosa, ani nawet podejść do automatu z napojami. Sprawdzano czy nie jedzą na hali każąc otwierać usta.
Po pracy Niemcy przeszukiwali tylko wychodzących Polaków, kiedy Niemcy przechodzili obok bez żadnej kontroli.
Nikt w niemieckiej firmie nie reagował na skargi Polaków. Nie wolno było złożyć skargi. Tak samo jak pójść na zwolnienie lekarskie. Zwolnienie lekarskie to wyrzucenie z pracy.
Przeczytaj też: Taka powódź już nam nie będzie więcej grozić