Wzorcowym przykładem takiego właśnie wesołego, aktywnie żyjącego człowieka jest
świeżo upieczony emeryt,
Kazimierz Grygorkiewicz. Pochodzi z Bydgoszczy, tam też spędził całe swoje dotychczasowe życie zawodowe. Wiele lat przepracował jako tłumacz języka angielskiego najpierw w bydgoskim zakładzie "Makrum", później w "Kablu".
Parę lat temu kupił kawałek ziemi w okolicach Zbiczna i przystosował ją na działkę rekreacyjną. I choć zasadniczo cały czas jeszcze mieszka w Bydgoszczy, większość czasu spędza na wsi. Pobudował na niej mały domek, posadził drzewka i krzewy owocowe, ale cały czas brakowało mu jakiegoś "żywego" towarzystwa.
Na ostatnie imieniny od przyjaciół dostał w prezencie
zakoconą królicę
imieniem Zuzia. Doradzono mu, by zajął się hodowlą tych sympatycznych i mało wymagających zwierzątek futerkowych. Trochę z wahaniem i niedowierzaniem postanowił spróbować swoich sił jako hodowca. Przy pomocy życzliwych ludzi sporządził odpowiednie lokum dla królików i... obecnie dochował się prawie dwudziestu sztuk! Dogląda stadka z wielką przyjemnością, karmi,
nawet rozmawia
ze swoimi podopiecznymi.
Większość króliczej rodzinki ma imiona. Oprócz Zuzi jest Fruzia, Aribetta, Cwaniak, który z uwagi na niepokorny charakterek siedzi w oddzielnej klatce, ale wcale nie protestuje.
- W życiu bym nie pomyślał, że zajęcia na działce, a szczególnie hodowla królików może dać człowiekowi na emeryturze taką wielką frajdę! Nie wierzyłem, że emeryt taki jak ja może znaleźć sobie tak fantastyczny sposób na spędzanie czasu. Śmiało mogę powiedzieć, że właśnie teraz, gdy przestałem pracować zawodowo uważam się za najszczęśliwszego człowieka pod słońcem! Żyję tak jak lubię i robię to co mi odpowiada. A najważniejsze, że nigdzie nie muszę się spieszyć i mam pełny kontakt z naturą. Polecam taki sposób na życie wszystkim młodszym i starszym emerytom - mówi pan Kazimierz.
Biznes
