https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwolnienia nie ominą "Jurasza", ale nie będą tak drastyczne, jak zapowiadano

(mp)
fot. sxc.hu
- Na pewno nie podtrzymuję tej liczby - mówi o zwolnieniu 900 pracowników Szpitala im. Jurasza Jarosław Kozera, dyrektor lecznicy. - Redukcja obejmie mniej osób.

Jeszcze niespełna trzy miesiące temu, Wanda Korzycka-Wilińska, była szefowa "Jurasza", a od maja dyrektor Szpitala im. Biziela w Bydgoszczy, przyznała, że sytuacja Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 jest bardzo trudna. - Wyjście z długów możliwe będzie jedynie przy znacznie większej redukcji personelu - mówiła podczas jednego ze spotkań z dziennikarzami.

Wtedy też padła liczba 900 osób. - To czarna lista - podkreślała dyrektor. - Ale mamy nadzieję, że okaże się przeszacowana.

Wśród pracowników wybuchła panika. Zwolnienia miały bowiem dotyczyć wszystkich grup zawodowych, prawie wszystkich klinik oraz pracowników kontraktowych.

W maju zmieniło się szefostwo "Jurasza". Na czele szpitala stanął Jarosław Kozera, prezes centrum konsultingowego, przygotowującego plan naprawczy dla obydwu lecznic uniwersyteckich. - Na pewno nie podtrzymuję tej liczby - mówi o planowanym zwolnieniu 900 pracowników szpitala nowy szef. - Redukcja będzie obejmowała mniej osób. Wcześniejsze wyliczenia wynikały z porównania "Jurasza" do podobnego szpitala, w którym pracowało mniej osób.

Dyrektor podkreśla zarazem, że redukcja liczby pracowników to bardzo delikatny temat i o szczegółach nie zamierza rozmawiać publicznie. - Wywołuje to potem niepotrzebny niepokój wśród pracowników - tłumaczy.

"Jurasz" ma nadal problemy z wypłatami dla pracowników kontraktowych

Zapewnia jedynie, że jeżeli nadejdzie czas zwolnień, w szpitalu zostanie zabezpieczona ciągłość pracy, a tym samym opieki nad pacjentami. - Najbliższe spotkanie zarządu, między innymi w sprawie redukcji, planuję zorganizować we wrześniu - zdradza.

Potwierdza natomiast, że w "Juraszu" zmniejszy się liczba szpitalnych łóżek. - Musimy urealnić bazę łóżkową - wyjaśnia dyrektor. - Część z nich trafi do centrum terapii jednodniowej.

Jarosław Kozera zapowiada także, że chce w znacznym stopniu ograniczyć nadwykonania. - Dostosowaliśmy się już do limitów narzuconych przez Narodowy Fundusz Zdrowia - informuje. - Jest to możliwe, ale niestety kosztem wydłużenia kolejek.

Zacisnąć pasa musieli również pracownicy medyczni, którzy, jak podkreśla dyrektor, starają się pilnować limitów. - W przeciwnym wypadku wewnętrzne prawo szpitalne zezwala mi na stosowanie kar - kwituje.
Udostępnij

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
Domi
Korzystajac z okazji, tematu o szpitalu chciałabym powiedziec ze to co sie tam wyprawia to istny skandal moze akurat dyrektor to przeczyta i spróbuje to zmienic, pracownice wynosza paczkami pampersy dla swoich rodzin!!!A po drugie kto słyszał i gdzie jest to zapisane zeby płacić za KRZESŁO za to aby moznabyło posiedziec przy chorym dziecku. Chciałabym wiedziec do kogo trafiaja te pieniadze
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska