Szefowa zakładu rehabilitacji w Sępólnie Lucyna Suchomska nie ukrywa, że musiała dać sześciu pracownikom wypowiedzenia, bo nie będzie jej stać na utrzymanie dziewięcioosobowej załogi.
Zapotrzebowanie na rehabilitację jest jednak duże. Świadczą o tym choćby przekroczenia limitów - zakład Suchomskiej ma na miesiąc przyznane 33 tys. punktów, ale regularnie przekracza je o 12 tysięcy. Wkrótce będzie tragicznie. - Zaczęliśmy zapisywać ludzi na listopad - mówi Suchomska.
Jak zauważa Suchomska, która jest też szefową komisji zdrowia, z rehabilitacji korzystają przecież pacjenci onkologiczni, osoby po udarach czy urazach. - Na zabiegi czekało się trzy do pięciu miesięcy. Teraz chyba będą to lata - mówi.
Podobna sytuacja jest w szpitalu, który prowadzi największą poradnię rehabilitacyjną w powiecie. - Powiedzmy sobie szczerze, to oznacza powolną likwidację tych świadczeń - nie ukrywa szef szpitala Stanisław Plewako i zauważa, że pojawi się efekt domino, bo szpital dzierżawi pomieszczenia rehabilitacji od przychodni Provita, której właściciel kupił niedawno budynek od gminy. - Będziemy zmuszeni do wypowiedzenia dzierżawy, bo pieniędzy wystarczy nam tylko na opłacanie wynajmu pomieszczeń - dodaje Plewako. - Dla nas zmniejszenie pieniędzy na rehabilitację oznacza zwolnienie 20 osób. Do tego mamy sprzęt kupiony z unijnych funduszy i pięcioletnie zobowiązania do świadczenia usług. Kto nam teraz zwróci pieniądze za te programy?
Przeczytaj również: Walczą z bólem. - Tutaj cuda się zdarzają - mówią pacjenci
Rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia Jan Raszeja wyjaśnia, że w tym roku pieniędzy na rehabilitację jest dokładnie tyle samo, ile w roku ubiegłym. Zdaniem NFZ powiat sępoleński w świadczeniach rehabilitacyjnych wystawał poza średnią wojewódzką. - Chcemy wyrównać szanse i zrównać wskaźniki - mówi Raszeja. - Nie zabieramy tym, którzy mają za dużo, ale tym, którzy mają więcej niż inni. Świadczenia rehabilitacyjne są potrzebne tak samo dla mieszkańców Aleksandrowa jak Sępólna.
Jak mówi Raszeja, województwo - oprócz dużych miast, czyli wojewódzkich i siedzib byłych województw, gdzie znajdują się potężne szpitale, zostało podzielone na grupy. Każda z nich ma do dyspozycji 55 tys. zł na 10 tys. mieszkańców. - Chcieliśmy dodać tam, gdzie było za mało - twierdzi Jan Raszeja.
W Sępólnie nie załamują rąk - we wszystkich urzędach gmin i przychodniach można podpisywać protesty w tej sprawie. - Będziemy walczyć i nie pozostawimy tak tej sprawy - zapowiada Suchomska.
Czytaj e-wydanie »